Zmieniając temat na mój ulubiony, w szpitalu pierwszy zabieg ginekologiczny, czyli łyżeczkowanie jamy macicy po poronieniu. Niezapomniane przeżycie zobaczyć to w warunkach afrykańskich: było „prawie” sterylnie. Po powrocie do domu załatwiałam mnóstwo rzeczy, a było to dzisiaj nadzwyczaj trudne ze względu na panujący upał. Nie udało mi się ogarnąć wszystkiego, a teraz i tak jeszcze jesteśmy w trakcie pracy nad nowymi fiszkami do szpitala, bo w środę mam nadzieję na porządną rozmowę z Salome co rzeczywiście możemy zmienić w szpitalu. Chcę jej przedstawić moje propozycje, nowe fiszki, więc trzymajcie kciuki!!!
Wieczorem natomiast po wielkich przebojach ze zdobyciem telefonu, udało się nam zadzwonić do Fiorenzy, nowej wolontariuszki, która przyjedzie w ten piątek- rozmawiał z nią Dani, zużył na nią dużo swojej cierpliwości, zwłaszcza jak musiał jej wytłumaczyć co to jest pesto:) Ale koniec końców to ona zapytała czego nam potrzeba i mogliśmy z czystym sumieniem przedyktować jej naszą listę, więc nie jest źle!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz