Dokładnie tyle dni zostało do
mojego przylotu do Rzymu, aż nie chce się wierzyć!
Dzisiaj rano po raz pierwszy(i
ostatni) uczestniczyłam w 45-minutowej mszy w Afryce. Niemożliwe? Ha, prywatna
msza w zakonnej kaplicy ma swoje przywileje! Dwie siostry zaczynały o 9
szkolenie w szpitalu, więc poprosiły księdza, żeby odprawił dla nich mszę, bo
inaczej nie zdążą na rozpoczęcie tego szkolenia.
Cały dzień spędziłam na
instalacji programu antywirusowego na wszystkich siedmiu szpitalnych komputerach- jedno z moich
ostatnich zadań tutaj. Raz wszystko szło dobrze, raz nie, nie mam do tego
cierpliwości, bo nie rozumiem, co robię źle(chociaż wydaje mi się, że ciągle
robię dokładnie to samo). Nieważne- udało się z dwoma komputerami, może uda się
z następnymi. Z naszym internetem ściągnięcie 75 MB aktualizacji to 4 godziny
pracy…Ech! W międzyczasie poszłam na open market, trochę zrobić zakupy, trochę
się powłóczyć. Byłam zaproszona na obiad do sióstr. A po południu pojechałyśmy
do domu Papa Mayele- wizyta poprawna, bez większych wydarzeń, nie za długa.
Była to jedna z tych wizyt, której nie można odmówić, ale też nie ma się na nią
zbyt większej ochoty. Zaliczone!
This is exactly how many days stays till my
return to Rome. It’s almost unbelievable for me!
Today for the first (and probably the last)
time I participated in 45-minutes express African mass. Impossible? Ha, private
mass in convent’s chapel has own rules! Two sisters had a formation in hospital
starting at 9, so they asked a priest for an early mass so that they can make
it for the beginning.
Today I’ve been working on one of my last tasks
here- activating the antivirus program on all seven hospital’s computers. I
don’t have a patience for that- once everything goes well, once(even though I
make all the steps exactly the same) it doesn’t work. Eh, well…It just takes
time, because with our internet here downloading 75MB takes 4 hours!
In the meantime I went on the open market to
make shopping and to wander around. Then I was invited to dine with sisters.
And in the afternoon me and Marcela were invited to Papa Mayele house for a
goodbye visit. It’s one of this invitations you can’t say no and you don’t feel
like going. He’s very good friend of Marcela, big helper to the hospital. It
all went properly, with no events, not too long. Done!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz