Anna Maturu jest naszą
pacjentką, której ranę na stopie leczymy za darmo. Jest to starsza osoba, nie
mogąca sobie pozwolić na takie leczenie, przemiła i jak na tutejsze standardy
bardzo wysoka. Zawsze dużo ze mną rozmawia, co polega mniej więcej na tym, że
ona mówi w lugbara, ja się ładnie uśmiecham i co jakiś czas uściskujemy sobie
ręce. Dzisiaj w podzięce za nasze leczenie przyniosła nam żywego,
dużego…kurczaka!!! Michael mówi, że miałam niezłą minę:) Jeszcze takiego
prezentu od pacjenta nie dostałam! Było to jednak niesamowicie miłe z jej
strony, kongijskim zwyczajem musiałam dosłownie przyjąć prezent, co oznaczało,
że musiałam tego kurczaka wziąć za skrzydła i ładnie podziękować:) Michael
zaniósł go do zakonu, gdyż połączenie kurzych piór i opatrunków jakoś się nam nie składało…
Po spokojnym dniu w szpitalu i
obiedzie, zabraliśmy się z zapałem do pracy i …skończyliśmy sprzątać magazyn!!!
Uff, jaka ulga i zadowolenie. Gigantyczna pozycja z mojej listy wykreślona!
Udało się nam wszystko ładnie poukładać, posortować, jesteśmy naprawdę
zadowoleni z efektu. Yeah!
Wieczorem byliśmy zaproszeni
do sióstr na pożegnalną kolację wyprawioną dla mnie. Tak szybko i
niespodziewanie, gdyż w piątek s.Anna Marie, przełożona zakonu, jedzie do Bunii
na śluby wieczyste s.Kabagambe i chciała przed swoim wyjazdem uczcić mój pobyt w Ariwara. Wielkim
zaskoczeniem był grillowany…kurczak z rana! Do tego przepyszna makemba i
smażone słodkie ziemniaki, a na deser coś na kształt naszych gofrów(wyglądają
dokładnie tak samo, ale ciasto jest zupełnie inne, cięższe). Niestety Michael
nie mógł uczestniczyć w tej uczcie, bo dopadł go ból brzucha z nudnościami i
musiał zostać w łózku…
Anna Maturu is our patient whose wound on the
foot we treat for free. She’s quite old, very nice and very tall, and can’t
afford HyperOil treatement. She always talks a lot with me, which means she’s
speaking lugbara, I’m smiling politely and we shake our hands very often.
Today, to express her thanks to us, she brought alive, big…chicken! Michael
says I had really funny face when I saw it:) I must admit I’ve never got this
kind of present from a patient. However it was very nice of her. Making Congolese
tradition works I had to take the present literally, which means I had to grab
the chicken by the wings. Michael took it to the convent as chicken’s feathers
and changing dressings combination doesn’t work for me:)
After a quiet day in the ambulatory and lunch, we
started to clean the magazine with a lot of energy and…we finally finished!!!
That’s a great position from my list that I can now cross out. I’m so happy,
the effect is amazing, everything is in order. Yeah!
In the evening we were invited for my goodbye dinner
to the sisters. It’s early like that, because on Friday s.Anna Marie, the
superior, goes to Bunia for perpetual vowes of s.Kabagambe and before her
departure she wanted to celebrate my stay in Ariwara. Huge surprise for me was
grilled…chicken from the morning! We also ate delicious makemba, fies sweet
potatoes, and for a desserd sisters made a cake. Unfortunately Michael couldn’t
participate in this feast, because he’s tummy wasn’t well and needed to stay in
bed…:(
Kurczak przed... / Chicken before... |
...i po! / ...and after! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz