Dzisiaj w szpitalu jak zwykle
po weekendzie zastałam wielki bałagan, więc cały dzień spędziłam na
doprowadzaniu rzeczy do porządku. Zastanawiam się ile jeszcze razy będę musiała
tłumaczyć to samo zanim pielęgniarki zrozumieją co powinny robić. Zobaczymy… Ja
natomiast byłam mile zaskoczona, bo zgodnie z umową pojawiła się mama Francine,
żeby zważyć dziecko, które nawet przybyło na wadze.
Ale najważniejsza część
dzisiejszego dnia to praca nad projektem Bomoi Bags. Wspominałam już o nim, że
tutejsze krawcowe będą szyły torby, które potem wyślemy do Stanów i tam Katie
zajmie się ich sprzedażą. Dzisiaj po południu pojechałyśmy z Maman Aroio i
jeszcze jedną krawcową na open market w poszukiwaniu materiałów na torby.
Zabawa była fantastyczna, setki kolorowych materiałów, z których wybierałyśmy
te w najlepszym gatunku i najbardziej afrykańskimi wzorami. Odwiedziłyśmy
siedem butików, na koniec kupiłyśmy 53 metry różnokolorowych podszewek, zajęło
nam to trzy godziny. Pod koniec byłyśmy wykończone, ale nie mniej niż
sprzedawcy, którzy musieli się trochę napracować z nami:) W Polsce, naszym
tempem zabrałoby to 1,5 godziny, ale tutaj mnóstwo czasu traciłyśmy na
przywitanie się, na znalezienie nożyczek do przycięcia pagnii, na znalezienie
długopisu do napisania faktury, na wydanie reszty. No cóż- afrykańsko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz