W szpitalu zmagamy się z
nieobecnością sióstr, co oznacza, że nikt nie może podjąć decyzji. Sprzedawca
glukometrów, choć wydzwaniamy do niego codziennie, nadal nie przyszedł-
wiedziałam, że nie ma się co cieszyć, dopóki nie zobaczę glukometru… Ale za to
przyszły wszystkie mamy niedożywionych dzieci po MMS i nie było żadnych
problemów z jego przygotowaniem. W domu
Dani skończył przygotowywanie tablic do szpitala, jestem strasznie zadowolona:
za każdym razem gdy chcę zostawić jakąś informację muszę ją przyklejać plastrem
do ściany, co wyśmienicie zaburza moje poczucie estetyki i czystości. Teraz mam
świetne styropianowe tablice, do których mogę przyczepiać karteczki pinezkami:
jedną do sali, w której pracują pielęgniarki, drugą do sali dla niedożywionych
dzieci. Chcę też kupić zegar do sali dla dzieci, żeby mamy wiedziały o której
muszą być obecne na kolejny posiłek. O 15 byłam umówiona z Maman Aroio, żeby
podzielić materiały na torby, ale nie dogadałyśmy się i materiały nie były gotowe, a Maman Aroio
myślała, że jedziemy na open market kupić nici. Tak że przełożyłyśmy spotkanie
na poniedziałek, w sumie na szczęście- bo na 16 zapowiedziała się Joyce, żeby
się pożegnać. Zdążyłam ogarnąć nasz bałagan w kuchni, posprzątać po obiedzie i
przygotować kawę. Jedliśmy też pyszne orzeszki, rodzynki i czekoladę, którą
przysłaliście. Joyce przyszła z Katy, która zastąpi ją podczas piątkowych
spotkań formacyjnych. Po raz kolejnych dyskutowaliśmy na temat kontenerów,
które są na terenie zakonu, w których Dani robiąc porządki co chwilę znajduje
rzeczy, które są przeterminowane lub zniszczone: wszystko przez idiotyczne
oszczędzanie sióstr. Sprawa kontenerów ciągnie się już od jakiegoś czasu. To
naprawdę strasznie denerwujące, jak sobie pomyślimy, że ktoś wydał na
przysłanie kontenera mnóstwo pieniędzy, poświecił dużo czasu na jego
przygotowanie- a teraz to się tutaj marnuje. Znaleźliśmy przeterminowane
sterylne gazy, środki dezynfekujące do szpitala, narzędzia chirurgiczne,
zjedzone przez mole materiały, mnóstwo ubrań… Aż żal patrzeć… Jest tu tyle
potrzeb, a siostry nie pozwalają tych rzeczy użyć! Ale coś się rusza w
świadomości, Dani walczy z siostrami, napisał bardzo ostry artykuł do VOICA,
sama siostra Silvana, która jest naczelnym koordynatorem VOICA, zadzwoniła do
Daniego, że dziękuje mu za „wskazanie problemu”. Nadzieja, nadzieja, tylko to
nas trzyma:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz