Dni bez pracy płyną mi bez
wysiłku: rano Dani tłumaczył mój artykuł na włoski, żeby wysłać Tinie i
Sylwanie, reszcie wysłałam po angielsku. Artykuł bardzo szczegółowo opisuje co
się dzieje w tutejszym szpitalu, mam nadzieję, że kogoś z VOICA to ruszy. Potem
musiałam zrobić pranie, bo wciąż nie mamy prądu z generatora, ale jest
nadzieja: dzisiaj zadzwonili z Arua, że jutro powinna przyjść potrzebna część.
Oby! Na lunch jedliśmy przepyszne bakłażany i muchichę, a na deser czekoladę
przywiezioną z Włoch:)Dzisiaj też Maman Aroio zaczęła razem z innymi krawcowymi
szycie pierwszej torby, jutro mam zobaczyć efekt. Potem poszłam razem z Mary pomóc siostrom w
przygotowaniach do popołudniowej kolacji, bo dzisiaj świętowaliśmy dzień
Magdaleny z Canossa. Mieliśmy mszę i wspólny posiłek na 40 osób. Potem
poszliśmy do piekarni aby zamontować pułapki na myszy, bo od czasu gdy piekarnia
jest zamknięta namnożyło się w niej mnóstwo żyjątek. Jutro mamy z Clarą i Mary
zrobić generalne porządki w piekarni. Wracając do domu podziwialiśmy świetliki,
nawet udało nam się kilka złapać do słoika, żeby poobserwować je z bliska.
Pierwsza torba:) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz