Pomimo wczorajszego incydentu
z Marcelą postanowiliśmy pojechać do Aru na weekend, głównie by dowieźć
niezbędne dokumenty do wizy Michaela. W szpitalu, jak zwykle przed wyjazdem,
była wielka bieganina, zwłaszcza, że Robert włączył generator z dwugodzinnym
opóźnieniem(z powodu wymiany wody). Clara zadzwoniła przypomnieć Michaelowi o
zaświadczeniu lekarskim o stanie zdrowia- dzięki Bogu, bo Michael zapomniał.
Ale to jeszcze nie było najlepsze: opuszczając zakon zapytałam go czy zabrał ze
sobą to zaświadczenie, odpowiedział, że tak, że jasne. W ostatniej chwili
wrócił do pokoju po okulary słoneczne i…oczywiście zaświadczenie, które znalazł
przy okazji.
Sobota znowu wypełniona była
spacerami, słońcem i słodkim lenistwem…
Despite Marcela yesterday’s condition we
decided to go to Aru, mostly to bring documents for Michael’s visa. At the
hospital, as always before departure, it was very busy, especially that Robert
had turned on the motor two hours late than normally( because of water
exchange). Clara called Michael to remind about medical health examination he
needs for the visa- thanks God, because he forgot. But the best was when we
were leaving the convent and I asked him if he had taken the paper. He said
yes, of course. Then he remembered he forgot his sunglasses and came back to
the room to take them, going out with…the examination paper!
Saturday was all filled with walking, sun and
sweet laziness…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz