Ostatnie dwa dni były
całkowicie zajęte przez przygotowania Daniego do wyjazdu. We wtorek byliśmy
zaproszeni na kolację do sióstr, która przebiegła bardzo zgrabnie i wszyscy
byli zachwyceni moim ciastem bananowym. Co prawda prawie by go nie było, bo lało
przez cały dzień i nie mogliśmy się wydostać z domu, żeby kupić banany. Ale w
końcu po południu przejaśniło się na tyle, że Dani pojechał z Mary odebrać
swoją koszulę od zezowatego krawca(którą jest zachwycony i mówi, że to
najlepsza jaką tutaj mu uszyli) i przy okazji kupili mi banany. W środę udało
się z pogodą- było ciepło i słonecznie. Pojechaliśmy kupić lekarstwa, które
Dani zabrał ze sobą do Włoch tak na wszelki wypadek. Potem pojechaliśmy na open
market, żeby kupić parę rzeczy, które Dani chciał zabrać jako prezenty dla
swojej rodziny. Wieczorem przygotowaliśmy pożegnalną kolację z pizzą i ciastem
czekoladowym w roli głównej, na którą byli zaproszeni wszyscy nasi tutejsi
znajomi. Ja w międzyczasie wreszcie poszłam do Maman Aroio i zobaczyłam ją i
inne dziewczyny ciężko pracujące nad torbami. Efekt jest naprawdę fajny,
szczególnie ta feeria kolorów, wygląda to zadziwiająco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz