Doczekaliśmy się! Wreszcie po
czterech dniach oczekiwania s.Joy odzyskała swoją walizkę i mogła przyjechać do
Arua. A ja wreszcie miałam okazję
pojechać do Arua zrobić zakupy dla niedożywionych dzieci. Udało nam się z Mary
kupić wszystko co chciałyśmy i to w przyzwoitym czasie. Ja kupiłam dwa termosy,
kubki do mleka oraz kubeczki z podziałką do odmierzania wody. W Ariwara kupię
jeszcze garnki do gotowania wody. Mary natomiast do swojej produkcji plumpynut
kupiła pojemniki do przechowywania składników oraz, z czego bardzo się
ucieszyła, elektroniczną wagę do odmierzania precyzyjnych ilości. Potem miałyśmy prawdziwą ucztę na ulicy:
kupiłyśmy ciapatti, sambusa oraz
truskawkową Fantę, która smakuje jak rozpuszczony cukierek, coś pysznego!
Siedziałyśmy sobie na schodkach czekając na przyjazd autobusu Joyce. Wreszcie
było ciepło, wokół mnóstwo ludzi, a my byłyśmy zadowolone z zakupów. Joyce była
bardzo ucieszona, że po nią przyjechałyśmy do Arua, wyglądała na bardzo zrelaksowaną i wypoczętą.
Poprzednie dni spędziłam
głównie na oczekiwaniu na wiadomość czy walizka Joyce się znalazła czy nie. W międzyczasie
wynajdywałam sobie rzeczy do roboty, okazuje się, że bez problemu mogę coś
wymyśleć. Jest tutaj tyle pracy, że można sobie wybierać na co ma się ochotę:
mycie okien, sprzątanie lodówki, porządki w komputerze VOICA(cała niedziela),
karmienie szczeniaków(dwa z nich są wyjątkowo małe i dokarmiamy je sztucznym
mlekiem), gotowanie, pranie, mycie naczyń…I mogłam wreszcie trochę się
nacieszyć słońcem, było lepiej z pogodą. Nie padało już cały dzień i nasze pranie
pięknie schło, a nasze baterie trochę się podładowały i wieczorem mieliśmy
światło:) Ostatnio z prądem było krucho, oszczędzaliśmy nawet na lodówce, nie
mówiąc już o ładowaniu komputera czy komórki. Tak że ostatnio mam mało
afrykańskiego życia, Ariwara wciąż czeka, a ja sobie odpoczywam w domu.
Absolutne wakacje!
Ucieszona s.Joy wysiada z autobusu |
Nasze szczeniaki zaczynają chodzić! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz