A więc zagrożenie stało się faktem- rano po raz
ostatni daliśmy dzieciom mleko. Sytuacja nie jest jeszcze aż tak tragiczna,
gdyż ciągle mamy w zapasie PlumpyNut, które cudem na obrzęki nie jest, ale
przynajmniej wartościowym i pełnokalorycznym pożywieniem. Gdy i go zabraknie
leczenie niedożywionych dzieci w szpitalu stanie się kiepskim żartem…Sytuacja z
cyklu „tracę cierpliwość”: dzisiaj rano jedna z mam zapytana czy dziecko zjadło
wczorajszą porcję PlumpyNut odpowiedziała, że nie całą, bo połowę zachowała na
dzisiaj. To nic, że wczoraj spędziliśmy z Justinem z każdą mamą 5 minut na
tłumaczeniu, że porcja PlumpyNut jest na jeden dzień, że trzeba ją podzielić na
cztery posiłki, że jutro damy nową porcję…Nie, to się wcale nie liczy. I na
dodatek doktor(Pascal) i stażysta śmiejący się z całej sytuacji- ręce opadają!
Claudine zapomniała
zapytać o mleko terapeutyczne. Bez
komentarza.
Natomiast popołudnie spędziłam
dzisiaj w kuchni myjąc wszystkie zakurzone talerze, kubki, sztućce i garnki,
które znalazłam w magazynie dla wolontariuszy. Po trzech godzinach jestem może
w połowie pracy. W trakcie mycia z zakupów wróciły Marcela i Claudine,
dorzucając mi jeszcze więcej kubków i garnków. Kupiły dużo fajnych, przydatnych
rzeczy. Pod koniec trochę pomogła mi Florance, jutro ciąg dalszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz