Dzisiejszy dzień zaczął się od
tego, że Mary z radością odkryła, że mamy początek miesiąca i to dobra data,
żeby poświętować. Większość z nas przyjechała tutaj koło pierwszego, więc mamy
okrągły miesiąc za sobą: mi stuknął siódmy, aż nie mogę w to uwierzyć! Tak że
zaraz po śniadaniu zabraliśmy się za wedlowską czekoladę. Potem, po poranku z
książką, zostaliśmy miło zaskoczeni zaproszeniem sióstr na obiad. Był to miły
zbieg okoliczności, bo dzisiaj była kiepska pogoda i nikt jakoś nie miał zbyt
wiele zapału do gotowania- aura jest zimna i senna. Obiad był absolutnie
przepyszny, bo gotowała s.Carmela: mięso rozpływało się w ustach, była zielona
gotowana fasolka w strączkach i sałata- warzywa strasznie swojskie, które
jadłam tutaj po raz pierwszy. A to wszystko za sprawą rewelacyjnie utrzymanego
u sióstr ogrodu. Potem wypiliśmy kawę i wróciliśmy na naszym rozklekotanym
motorze do domu tuż przed wielką ulewą. Wieczorem natomiast przygotowywaliśmy razem
z Ester imprezę z okazji jej urodzin, która wyszła pysznie i bardzo przyjemnie.
No i na koniec Bolingo powiedział, że musi uciekać, bo idzie oglądać finał
Euro. Wpadłam więc na pomysł, żeby do niego dołączyć, bo pomyślałam sobie, że
oglądanie finału Euro, w którym grają Włosi z Włochami w Afryce to musi być
niezapomniane przeżycie. Dopiero potem
pomyślałam, że może bycie jedyną białą dziewczyną w towarzystwie podpitych
Murzynów w jakimś podejrzanym barze nie jest największą frajdą. Ale Bolingo
powiedział, że to nie bar, tylko sala z telewizorem i trzeba zapłacić za wstęp(a więc byle kto się
nie przypląta, tylko Ci, którzy naprawdę chcą obejrzeć mecz). Zaryzykowałam
więc, a potem jeszcze szybko udało mi się namówić Mary, więc poszłyśmy zupełnie
na luzie. Okazało się, że nie było tak źle. „Sala” okazała się dość pokaźnym
domem z dachem krytym słomą, w środku były poustawiane drewniane ławki i
telewizor(z płaskim ekranem, a co!) w środku- bardzo dobrze widoczny. Tak że
wszystko wyglądało zachęcająco, do czasu wyniku- tak mi było żal chłopaków, bo
Włosi zaliczyli totalną porażkę, ale chyba nie są wielkimi fanami, bo nie
wyglądali na za bardzo niepocieszonych:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz