I tak po moich wczorajszych
wewnętrznych narzekaniach, że Marcela i Claudine wciąż nie mają dla mnie czasu,
dzisiaj z rana praca ruszyła z kopyta! Najpierw miałam spotkanie z Caludine w
sprawie niedożywionych dzieci, które przebiegło wspaniale, bo siostra zgodziła
się na wszystkie moje zmiany! Trochę się bałam, że mi powie, że nie wszystkie
zmiany są możliwe do wprowadzenia, ale nie- zaakceptowała wszystko. Teraz mam plan w sobotę, jak przyjadą nowi
wolontariusze, pojechać z Marcelą do Arua i kupić elektroniczną wagę, bo na
naszej różnica między 11 a 12 kg jest żadna, a dla dzieci bardzo ważna. Potem
Marcela znalazła też trochę czasu i wreszcie znalazłyśmy brakujące poduszki,
koce, krzesła…do tego wszystkiego potrzebuję siostry, która mi wszystko pokaże,
dlatego praca biegnie tak wolno- wciąż jestem zależna od innych. W efekcie
spóźniłam się do szpitala jakąś godzinę, ale na moje szczęście dr Cyprian
dopiero zaczynał obchód. Coś jest nie tak z moimi niedożywionymi dziećmi-
obrzęki stóp wciąż nie ustępują…Po obchodzie Tsandiru poszła do domu po nocnym
dyżurze, a my zostaliśmy sami z Jacquiem- stażysta spóźnił się jeszcze więcej
niż ja i przez moment było ciężko: wypełnianie wszystkich wskazań z obchodu,
dwa nowe przypadki i cztery kroplówki z chininą do przygotowania. Ale daliśmy
radę, stażysta Alio wreszcie się pokazał, do 12 wyrobiliśmy się zgrabnie ze
wszystkim. Ja zrobiłam też zapasy mleka i PlumpyNut, napisałam wielkie wytyczne
jak i o której dawać mleko, przygotowałam wszystko ładnie na weekend, podczas którego
mnie nie będzie. Potem poszłam do domu
się spakować i w tym dokładnie momencie spotkałam Florance, która szła mnie szukać, żebym
przyszła do domu coś zjeść, bo o 13 jadę do Aru. Autobus miałam o 14, więc coś
nie grało- jakież było moje wielkie zaskoczenie, gdy się okazało, że Marcela i
Claudine jadą do Aru samochodem z papą Mayele i mnie zabiorą! Ależ mi się
udało!!
Tak że w domu wylądowałam
wcześnie, Mary była bardzo zdziwiona- ale za to miałyśmy więcej czasu na
plotki, których przybyło przez te 10 dni. Najgorsze, że mleko wciąż nie dotarło
do Aru, będę musiała się tym zająć znowu, zapytać Claudine. Clara jest na
rekolekcjach w Watsa od piątku. Potem mieliśmy bardzo nieprzyjemną akcję z
Enzo, który się upił, wziął motor i pojechał nie wiadomo gdzie. Tak że cały
wieczór spędziłyśmy na jego szukaniu z Jeanem de Dieu, Orio, informowaniu
sióstr itp.itd. Wreszcie późnym wieczorem się pojawił, z rozwalonym motorem,
ale przynajmniej cały i zdrowy…Myślę, że tak się to nie skończy, że wyjdą z
tego poważne dla niego konsekwencje. Jutro czeka go rozmowa z Joyce i Tiną, nie
wróżę mu nic dobrego…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz