środa, 3 października 2012

Drób w roli głównej / Chicken in the main role


Anna Maturu jest naszą pacjentką, której ranę na stopie leczymy za darmo. Jest to starsza osoba, nie mogąca sobie pozwolić na takie leczenie, przemiła i jak na tutejsze standardy bardzo wysoka. Zawsze dużo ze mną rozmawia, co polega mniej więcej na tym, że ona mówi w lugbara, ja się ładnie uśmiecham i co jakiś czas uściskujemy sobie ręce. Dzisiaj w podzięce za nasze leczenie przyniosła nam żywego, dużego…kurczaka!!! Michael mówi, że miałam niezłą minę:) Jeszcze takiego prezentu od pacjenta nie dostałam! Było to jednak niesamowicie miłe z jej strony, kongijskim zwyczajem musiałam dosłownie przyjąć prezent, co oznaczało, że musiałam tego kurczaka wziąć za skrzydła i ładnie podziękować:) Michael zaniósł go do zakonu, gdyż połączenie kurzych piór i  opatrunków jakoś się nam nie składało…
Po spokojnym dniu w szpitalu i obiedzie, zabraliśmy się z zapałem do pracy i …skończyliśmy sprzątać magazyn!!! Uff, jaka ulga i zadowolenie. Gigantyczna pozycja z mojej listy wykreślona! Udało się nam wszystko ładnie poukładać, posortować, jesteśmy naprawdę zadowoleni z efektu. Yeah!
Wieczorem byliśmy zaproszeni do sióstr na pożegnalną kolację wyprawioną dla mnie. Tak szybko i niespodziewanie, gdyż w piątek s.Anna Marie, przełożona zakonu, jedzie do Bunii na śluby wieczyste s.Kabagambe i chciała przed swoim wyjazdem  uczcić mój pobyt w Ariwara. Wielkim zaskoczeniem był grillowany…kurczak z rana! Do tego przepyszna makemba i smażone słodkie ziemniaki, a na deser coś na kształt naszych gofrów(wyglądają dokładnie tak samo, ale ciasto jest zupełnie inne, cięższe). Niestety Michael nie mógł uczestniczyć w tej uczcie, bo dopadł go ból brzucha z nudnościami i musiał zostać w łózku…

Anna Maturu is our patient whose wound on the foot we treat for free. She’s quite old, very nice and very tall, and can’t afford HyperOil treatement. She always talks a lot with me, which means she’s speaking lugbara, I’m smiling politely and we shake our hands very often. Today, to express her thanks to us, she brought alive, big…chicken! Michael says I had really funny face when I saw it:) I must admit I’ve never got this kind of present from a patient. However it was very nice of her. Making Congolese tradition works I had to take the present literally, which means I had to grab the chicken by the wings. Michael took it to the convent as chicken’s feathers and changing dressings combination doesn’t work for me:)
After a quiet day in the ambulatory and lunch, we started to clean the magazine with a lot of energy and…we finally finished!!! That’s a great position from my list that I can now cross out. I’m so happy, the effect is amazing, everything is in order. Yeah!
In the evening we were invited for my goodbye dinner to the sisters. It’s early like that, because on Friday s.Anna Marie, the superior, goes to Bunia for perpetual vowes of s.Kabagambe and before her departure she wanted to celebrate my stay in Ariwara. Huge surprise for me was grilled…chicken from the morning! We also ate delicious makemba, fies sweet potatoes, and for a desserd sisters made a cake. Unfortunately Michael couldn’t participate in this feast, because he’s tummy wasn’t well and needed to stay in bed…:(
Kurczak przed... / Chicken before...

...i po! / ...and after!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz