poniedziałek, 7 maja 2012

A jednak!

Nic nierobienie wcale nie jest takie złe! W sumie zawsze znajdzie się coś do roboty. Rano razem z Danim pozałatwialiśmy parę spraw- trzeba było odwieźć samochód do drugiego zakonu, zrobić kopię zdjęcia dla Mary i zawieźć specjalny dokument do biura przy granicy itp. itd. Tak zleciał czas do obiadu, potem poszłam zrobić masaż s.Angeli, miałam spotkanie z Maman Aroio w sprawie toreb(na które poszłam z Mary, żeby ją wtajemniczyć) i wieczorny angielski z chłopakami. Ha! No, całkiem nieźle jak na brak pracy. Teraz czekamy na pierwsze danie Mary- pizzę, która na razie rewelacyjnie pachnie, ale już niedługo się zmaterializuje. Eliza powiedziała mi dzisiaj, że w środę mam przyjść na spotkanie z Salome, mamy „przedyskutować” sytuację, chociaż nie wiem co tu jest do przedyskutowania…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz