środa, 23 listopada 2011

Cebulka

Tak, tak... to właśnie obiecany widok z naszego tarasu, na który wychodzi się bezpośrednio z pokoju. Dzisiaj wreszcie zrobiło się trochę cieplej albo może przyzwyczaiłam się do tutejszej pogody. Rano po śniadaniu miałyśmy zajęcia z siostrami Rozangelą i Sandrą w zakonie, który widać z wyższego tarasu naszego domu (zdjęcie poniżej). Dyżur w kuchni miała dzisiaj Sara i ugotowała przepyszny makaron z cukinią i pomidorami. Zaraz po nim pojechałyśmy do innego zakonu sióstr w Rzymie, na spotkanie z s.Anną Marią. Okazało się, że wreszcie znalazłam towarzysza w moim ubieraniu się na cebulkę- razem z Sarą nie uwierzyłyśmy, że jest tak ciepło i założyłyśmy nasze cztery warstwy na siebie, gdy wsiadłyśmy do autobusu musiałyśmy się rozebrać, wracając pociągiem znowu było nam zimno, więc wyciągnęłyśmy z torebek zapasowe bluzy itp.itd. Wreszcie ktoś rozumie co to znaczy, kiedy nigdy nie jest Ci w sam raz:)
Wracając ze spotkania, zostawiłyśmy Diggy na siłowni, a same poszłyśmy do Bazyliki- a raczej wślizgnęłyśmy się, bo Sarze nie chciało się iść na około placu, gdzie jest wejście i bramka bezpieczeństwa, więc przeszła przez barierki na wprost wejścia. Ale nikt nas nie zatrzymał, więc może wiedziała co robi. W Bazylice było przewspaniale, bo prawie w ogóle nie było ludzi, mogłyśmy spokojnie wszystko zobaczyć. Na nasze wzgórze wróciłyśmy piechotą i ze zdumieniem zauważyłyśmy, że zabrało nam to tylko 20 minut. Na kolację Sara zaserwowała mi sałatkę i bylibyście ze mnie dumni, bo były w niej rzeczy zupełnie nowe, których normalnie bym nie zjadła. Była to sałatka z finocchio, czyli z fenkułu włoskiego(kopru włoskiego), z którego my w Polsce jemy natkę, a tu je się bulwę(?), jeśli można to tak nazwać. Do tego okazało się, że lubię ser żółty- ale spokojnie na razie jeden gatunek- Grana Padano, który również wylądował w sałatce. W ogóle Sara jest rewelacyjną kucharką, odróżnia w smaku ser owczy od krowiego, uczy mnie jak przyrządzać różne włoskie potrawy. Szkoda, że będzie tu tylko przez tydzień, mogłabym się tyle dowiedzieć!
Na koniec podzielę się z Wami rzeczami, z których często żartujemy- Sara do wszystkiego(dosłownie) dolewa oliwę z oliwek; Marco do wszystkiego(dosłownie) dodaje tarty parmezan, Diggy zrobiłaby (dosłownie) wszystko za Nutellę, a ja...? cóż, chyba zrobiłabym wszystko za dodatkową warstwę rzeczy na cebulkę!
Diggy i Sara podczas obiadu w naszej kuchni
Cebulka, czyli pięć warst na sobie, wracając z Ottavia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz