czwartek, 17 listopada 2011

Mamma mia!

Wczoraj, dzięki nieocenionej pomocy Eli, przy współistnieniu odczynu poszczepiennego przypominającego grypę, nakładem ogromnych sił, po 7 godzinach dyskusji i debat- spakowałam się! A wierzcie mi, że to wcale nie była łatwa praca- zmieścić rok swojego życia w marnych 23 kilogramach! Na dodatek widać koniec przygotowań, karteczki z rzeczami do załatwienia robią się coraz bardziej puste. Wczoraj też dotarł zamówiony netbook i rewelacyjna książka medyczna o leczeniu typowych chorób tropikalnych  w przypadku ograniczonych środków z Genewy, szybciej niż wysłane z Bydgoszczy zdjęcia od Rodziców(dzięki!). Szczęśliwie(?) zakończyłam też wszystkie szczepienia, a dzięki Eli, która obdzwaniała apteki, zdobyłyśmy Malarone, czyli lek na malarię. Oprócz paru jeszcze rzeczy do kupienia to już naprawdę wszystko...!Jeszcze tylko muszę podszkolić mój francuski:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz