poniedziałek, 28 listopada 2011

Mon français n'est pas parfait non, non!

Oh la la! To będzie ciężka przeprawa! Dzisiaj zaczęłąm naukę francuskiego- wreszcie, jak na fakt, że wyjeżdżam za 5 dni...Najpierw miałam zajęcia z Diggy, a po obiedzie z siostrą Katheriną, która pochodzi z Kongo, a więc miałam okazję posłuchać oryginalnego akcentu kongijskiego- gdybym tylko coś zrozumiała! Nie, no nie było tak źle, ale czasami już miałam dość, że nie rozumiem kolejnego zdania, a to dopiero przecież początek. Tutaj jeszcze zawsze mogę się posiłkować angielskim słowem. Jednak wszyscy mówią, że jak tylko pobędę w Kongo szybko nauczę się francuskiego i chyba dla mojego zdrowia psychicznego uwierzę im:)  Wieczorem poszłam zrobić zakupy na cały tydzień dla naszej komuny, na szczęście udało mi się zdążyć na autobus, który wwiózł mnie na nasze wzgórze i nie musiałam tego wszystkiego dźwigać. Na koniec kolejne objawienie kulinarne- Diggy zrobiła przepyszne risotto! Na początku wyglądało fatalnie- rozgotowany ryż i grzyby. Potem jednak dodała do niego szafranu, przez co przestał być białą papką, soli, cebuli, masła,a  ryż okazał się wcale nie być rozgotowany, miał tylko taką płynną konsystencję, jak prawdziwe risotto- wcale nie jest to sypki ryż. Tak więc na koniec dostaliśmy z Marco wyśmienite danie, którego chyba jednak nie będę potrafiła powtórzyć, a szkoda, bo naprawdę warto by było! A teraz- bonne nuit i do usłyszenia jutro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz