poniedziałek, 21 listopada 2011

Zaczęło się!

Naprawdę się zaczęło! Dzisiaj o 2:45 rano- pobudką. Wylot 6:00 z Katowic, przylot o czasie, Marco wbiegł na halę przylotów 30 sekund po mnie. Potem było zderzenie z rzeczywistością- zimno w tym Rzymie niemożliwie, a na dodatek wielkie korki. W końcu dotarliśmy do przepięknie położonego zakonu, wspaniałego, starego, klimatycznego domu wolontariuszy z widokiem na Bazylikę św. Piotra(obiecuję, że zdjęcie zrobię jutro!). Z mojego pokoju wychodzi się na taras z w/w widokiem, a potem schodkami na górę na dach i jeszcze lepszy widok:) Na razie pokój jest jednocześnie lodówką, coś mi się wydaje, że dopiero w Afryce otrzymam trochę ciepła, na razie marznę cały czas! W domu jest dwóch stałych wolontariuszy- Marco, Włoch i Diggy, Filipinka, którzy zajmują się formacją nowych wolontariuszy, a za pół godziny powinna przyjechać Sara, która będzie ze mną mieszkać przez tydzień i razem ze mną przejdzie część formacji. Po wstępnym ogarnięciu się, pobiegliśmy z Marco(w sensie dosłownym, chodzi szybciej niż Ela!) po wizę, przebiegliśmy plac św. Piotra, mignęła mi przed nosem Bazylika, tłumy turystów,ale za to wreszcie się rozgrzałam. Załatwianie wizy wyglądało bardzo włosko, ktoś wziął nasze paszporty, załatwił wizę w 5 minut, zapłaciliśmy mu w jakimś barze:) Gdy wróciliśmy Diggy już czekała na nas z obiadem- oczywiście makaron z oliwkami w sosie pomodorowym, kiełbaski, salami...pychotka! Teraz wróciłam z obchodu pięknego ogrodu, należacego do zakonu, mamy też swoją prywatną kaplicę. Diggy jest przewspaniała, bardzo otwarta, będzie mnie uczyć francuskiego. Marco natomiast trzyma VOICĘ w ryzach, naprawdę ciągle coś załatwia, jest strasznie zabiegany. Prawdziwy dzień "robienia" czegoś zacznie się jutro, gdy Sara też już będzie. Na koniec natomiast zdjęcie przywitania, które przygotowała Diggy- znała moje polskie imię!

2 komentarze:

  1. Gosia, rewelacja!
    Bardzo się cieszę, że udało Ci się już pierwszego dnia usiąść do neta i tym samym trochę zaspokoić naszą ciekawość! :) Nie potrafię sobie wyobrazić zimnego Rzymu ale taras z widokiem na bazylikę Św. Piotra już bardziej - cudowna sprawa! Uciekaj z zakonu kiedy tylko spuszczą cię z oczu i zwiedzaj!!! :)
    Całuję,
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, tak, dzięki temu, że mam własnego laptopa, a w domu jest internet wifi, mogę zawsze i z każdego miejsca wejść na internet, w sumie nawet na 5 minut, żaden problem. Powoli jednak zapełnia się czas, coraz więcej zajęć, więc do weekendu raczej nie ma szans na zwiedzanie. Ale sobota i niedziela są wolne, więc mam nadzieję, że wtedy nadrobię zaległości. Dzięki za smsa, uśmiałam się, ale rozumiem, że po wstawaniu o 3, godzina 5:30 nie jest najlepszą godziną na myślenie:)

    OdpowiedzUsuń