poniedziałek, 9 lipca 2012

Aru(4)


Doczekaliśmy się! Wreszcie po czterech dniach oczekiwania s.Joy odzyskała swoją walizkę i mogła przyjechać do Arua.  A ja wreszcie miałam okazję pojechać do Arua zrobić zakupy dla niedożywionych dzieci. Udało nam się z Mary kupić wszystko co chciałyśmy i to w przyzwoitym czasie. Ja kupiłam dwa termosy, kubki do mleka oraz kubeczki z podziałką do odmierzania wody. W Ariwara kupię jeszcze garnki do gotowania wody. Mary natomiast do swojej produkcji plumpynut kupiła pojemniki do przechowywania składników oraz, z czego bardzo się ucieszyła, elektroniczną wagę do odmierzania precyzyjnych ilości.  Potem miałyśmy prawdziwą ucztę na ulicy: kupiłyśmy ciapatti,  sambusa oraz truskawkową Fantę, która smakuje jak rozpuszczony cukierek, coś pysznego! Siedziałyśmy sobie na schodkach czekając na przyjazd autobusu Joyce. Wreszcie było ciepło, wokół mnóstwo ludzi, a my byłyśmy zadowolone z zakupów. Joyce była bardzo ucieszona, że po nią przyjechałyśmy do Arua, wyglądała na  bardzo zrelaksowaną i wypoczętą.
Poprzednie dni spędziłam głównie na oczekiwaniu na wiadomość czy walizka Joyce się znalazła czy nie. W międzyczasie wynajdywałam sobie rzeczy do roboty, okazuje się, że bez problemu mogę coś wymyśleć. Jest tutaj tyle pracy, że można sobie wybierać na co ma się ochotę: mycie okien, sprzątanie lodówki, porządki w komputerze VOICA(cała niedziela), karmienie szczeniaków(dwa z nich są wyjątkowo małe i dokarmiamy je sztucznym mlekiem), gotowanie, pranie, mycie naczyń…I mogłam wreszcie trochę się nacieszyć słońcem, było lepiej z pogodą. Nie padało już cały dzień i nasze pranie pięknie schło, a nasze baterie trochę się podładowały i wieczorem mieliśmy światło:) Ostatnio z prądem było krucho, oszczędzaliśmy nawet na lodówce, nie mówiąc już o ładowaniu komputera czy komórki. Tak że ostatnio mam mało afrykańskiego życia, Ariwara wciąż czeka, a ja sobie odpoczywam w domu. Absolutne wakacje!
Ucieszona s.Joy wysiada z autobusu

Nasze szczeniaki zaczynają chodzić!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz