poniedziałek, 30 lipca 2012

Jak tak można?


Poniedziałek rano był znowu pracowity- ostanie dopakowywanie bagażu, sprzątanie łazienki i, co najważniejsze i najbardziej frustrujące, szukanie kredytów MTN. Od soboty ich szukałam, nic nie znajdując: a więc moje plany o ostatnim skypie przed wyjazdem na cały miesiąc, telefonach i emaliach spełzły na niczym. Mam jednak nadzieję, że Marcela w Ariwara pozwoli mi skorzystać ze swojego modemu, raz na jakiś czas. Przed wyjazdem pojechałam na chwilę do szpitala, poprosić Maman Clementinę czy by mi mogła dać jedną miarkę do mierzenia obwodu ramienia, bo w Ariwara ktoś je zgubił… Ku mojemu zaskoczeniu dostałam je bez problemu, upewniłam się że mleko nadal nie dotarło i dowiedziałam się, że Elizabeth już jest na zwolnieniu przed porodem- ma rodzić w Ariwara lub Kampali. Oby wszystko przebiegło bez powikłań! Potem musiałam się zbierać na autobus i przed wyjazdem bardzo niezgrabnie pożegnać się z Enzo- w sumie nadal nie ma oficjalnej informacji, bo Tina wciąż nie przyszła, ale myślę, że jak wrócę do Aru to Enzo już nie będzie.  Na autobus odwiozła mnie Clara i znowu musiałam na niego czekać ze dwie godziny. Byłam wielką atrakcją w zatłoczonym autobusie, czego nie znoszę, wszyscy Ci ludzie obgadujący mnie na prawo i lewo i śmiejący się ze wszystkiego co robię, a na dodatek musiałam stać. To mi się zdarzyło po raz pierwszy, ale po godzinie ktoś ustąpił mi miejsca. W zakonie zastałam wielką „niespodziankę”: Claudine została wezwana przez Tinę na formację do Aru. Konsekwencje tego są takie: w zakonie została Marcela, Clementine i aspirantka Florance. Marcela SAMA musi kierować całym szpitalem, a teraz mamy koniec miesiąca i czas płac i wypełniania setek idiotycznych rejestrów, przygotowywać wszystko dla wolontariuszy i kierować zakonem, bo jest najstarszą siostrą, która została. Jak tak można się nawzajem traktować??? Jak Tina mogła wydać takie dyspozycje? To naprawdę świadczy o niej, że nie ma pojęcia co to znaczy pracować w tak dużym szpitalu i być w pracy 12 godzin na dobę. Ach, szkoda gadać…Na dodatek w sobotę nawet Clenetine wyjeżdża na rekolekcje i wtedy Marcela zostanie tutaj sama z Florance. My natomiast zupełnie przypadkiem odkryłyśmy, że wolontariusze przyjeżdżają w piątek a nie sobotę!! Dzięki Bogu, że to jakoś wyszło, że możemy jeszcze wszystko przeorganizować, ale to dosyć gruby błąd z naszej strony. Tak że życie tu toczy się na wariackich papierach ostatnio, współczuję Marceli bardzo, że musi tyle pracować, zwłaszcza po jej ostatniej chorobie powinna bardziej na siebie uważać. Ale to typ osoby, która stawia oczywiście obowiązek ponad swoje zdrowie. Dzięki temu szpital tak dobrze działa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz