wtorek, 24 lipca 2012

Mleko się kończy…!


Rano w szpitalu potwierdziła się moja teoria, że Tsandiru, pielęgniarka która miała nocny dyżur, dobrze pracuje i można na niej polegać- dawała dzieciom mleko co 3 godziny w ciągu całej nocy. Potem miałam obchód z moim ulubionym dr Cyprianem, z nim zawsze mam wrażenie, że dobrze się zajęliśmy naszymi dziećmi. W przeciwieństwie do niego, dr Pascal, oprócz tego, że jest niesympatyczny i traktuje mnie jak swoją sekretarkę, sprawia wrażenie chaotycznego i niezainteresowanego…Drugi mój ulubiony doktor, Faustin, niestety znowu jest w Kampala, musi pokończyć tam jakieś egzaminy, a ja co drugi dzień jestem skazana na obchód z Pascalem. Z wielkim poczuciem nieuchronionego rozdzielam mleko dla naszej dwójki dzieci, wiedząc że jutro tego mleka zabraknie. Pozostałe dzieci lepiej lub gorzej tolerują PlumpyNut, jednak on nie jest zbyt dobry, gdy dzieci mają obrzęki- powinno się go wprowadzać po ich ustąpieniu, niestety obecnie nie możemy zapewnić mleka wszystkim dzieciom. Nie mogę też bardziej podrążyć sprawy mleka terapeutycznego w Bunii, czy tam jest czy go nie ma, choć jestem bardzo ciekawa, bo Claudine się tym zajęła. Wiem, że doprowadzi sprawę do końca i nie mogę jej co pięć minut o to pytać, żeby nie wyszło, że ją kontroluję czy coś podobnego. Muszę więc cierpliwie czekać. Z tego co wiem w Bunii, siedzibie UNICEFU, który rozdziela F75, F100 i PlumpyNut do takich miejsc jak nasz szpital czy szpital w Aru, te produkty są dostępne, ale np. nasz bezpośredni zwierzchnik, tzw.BCG nie kwapi się z ich transportem. Claudine bardzo wyraźnie wytłumaczyła, że pieniądze, które powinny być przeznaczone na transport BCG wkłada do własnej kieszeni-powinni nam dostarczać mleko co miesiąc. Siostry więc chcą zorganizować transport na własną rękę, ale to rodzi problemy natury „dobrych kontaktów” z BCG, który nie chce, aby siostry starały się o mleko bezpośrednio z UNICEFU, bo wyjdzie na jaw ich(BCG) niekompetencja… Tak że ciężko mi się w tej całej zagmatwanej sytuacji odnaleźć, muszę wierzyć, że koniec końców Claudine wszystko załatwi, to osoba, na której do tej pory mogłam polegać, oby i tym razem się jej udało!
Dzisiaj cieszyliśmy się też z nowej dostawy, po kilkudniowej przerwie, paracetamolu w syropie oraz pediatrycznych wenflonów. Dziecko z rozoraną(dosłownie) szyją po ropniu ma się lepiej, wczoraj wyglądało koszmarnie. Bienfait w śpiączce z niewiadomego powodu od dwóch dni, zaczęła reagować na bodźce bólowe. Nowa nadzieja wstąpiła.
Po szpitalu dalej zajmowałam się zakwaterowaniem wolontariuszy- wyprałam wszystkie siedem moskitier i zrobiłam listę rzeczy brakujących do kuchni. Ostatecznie też postanowiłyśmy z Marcelą, że jadalnię zorganizujemy w jednym z pokoi, a nie jak wcześniej planowałyśmy w domku-magazynie obok. Nie mogłam się przekonać do możliwości uczynienia tego miejsca w miarę przytulnym i wygrał mniejszy, aczkolwiek zdecydowanie bardziej domowy, pokój.
Potem wróciłam na chwilę do szpitala przygotować mleko dla dzieciaków i zastałam typową dla Aru sytuację również i tutaj- jedno z dzieci było nieobecne, bo jego mama postanowiła wybrać się na targ, nie zważając na godzinę karmienia…W zakonie zastałam Suzanę i Florance obierającą wielką ilość orzeszków ziemnych, przyłączyłam się więc. Florance, aspirantka, która na stałe mieszka w Aru, do Ariwara przyjechała na dwumiesięczny staż, okazuje się być bardzo miłą dziewczyną, chyba najfajniejszą z całej czwórki aspirantek. Natomiast z Suzaną jest jakaś większa sprawa, mówi się o tym po kątach tutaj, coś niecoś wiem od Marceli- chyba matka generalna chce ją odsunąć od funkcji przełożonej zakonu w Ariwara, na razie wysyłając ją na „odpoczynek” do Watsa. Myślę, że Suzana wie co się szykuje, bo mówi o  tym wyjeździe z dużą nostalgią i trochę tajemniczo- chyba jej wiek i mało(jak się dowiaduję od Marceli) „życiowe” podejście do kierowania zakonem, uniemożliwią jej bycie przełożoną. Jeszcze nie wiem co to do końca oznacza, ale szykuje się, że Suzana wyjedzie na dłuższy okres czasu do Watsa, no zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz