środa, 5 września 2012

Arua? Hmm…niekoniecznie! / Arua? Hmm…maybe not!


Taaa, jestem biała! Nie da się o tym tu zapomnieć:) Pojechałam dzisiaj z dr Cyprianem do Arua kupić drugą butlę z tlenem na wymianę, żebyśmy mogli kontynuować ozonoterapię. Niestety, gdy dojechaliśmy do granicy z Ugandą zaczęły się problemy. Zawsze przekraczam granicę płacąc 10.000Sh za nieoficjalną „wizę”, bo wracam tego samego dnia. Tym razem jednak, jak urzędnik mnie zobaczył, białą i naiwną, to zażądał 50 dolarów(jakieś 125.000Sh) za prawdziwą wizę. Nie pomogły tłumaczenia, że nie jesteśmy przygotowani na taką sumę, że zawsze przekraczam ją nieoficjalnie, że jedziemy kupić sprzęt dla szpitala, że jestem wolontariuszem, nie, no uwziął się i mnie nie puścił. Musiałam więc wrócić do Ariwara, a dr Cyprian sam kontynuował podróż. Na szczęście wszystko mu się udało, bo choć jeszcze z nim nie rozmawiałam, to wiem, że  butla z tlenem jest już w szpitalu:) Ja natomiast wróciłam bardzo rozczarowana do domu, więc postanowiłam zużyć ostatnie zapasy kawy, żeby się podnieść na duchu. Potem wróciłam do pracy, na szczęście dzisiaj bez żadnych niemiłych niespodzianek.  Za to w domu czekała na mnie wielka nagroda: s.Clementine wczoraj była nieoczekiwanie w Kampala, bo jej komputer zupełnie się zepsuł i musiała go oddać do naprawy do serwisu w Kampala. Tam spotkała Marcelę, która…przesłała mi dwie paczki KAWY! Pamiętała, że nasza kawa już się powoli kończyła i pomyślała o mnie, żeby mi jak najszybciej wysłać nowy zapas! Czy to nie cudowne? Jak weszłam do kuchni to wszędzie roznosił się zapach tej kawy… Żeby odreagować całą podróż do Arua oraz po raz kolejny fakt, że nikt nie dał Faidzie PlumpyNut(bez komentarza, wystarczy, że się wykrzyczałam w szpitalu), zrobiłam sobie znowu warzywne leczo z produktów, które zostały po wizycie Mary, a na deser oczywiście popijałam kawę z masłem orzechowym. Zadzwoniłam też do Marceli i dostałam oficjalne pozwolenie na wyjazd na weekend do Aru, żeby spotkać się z nowymi wolontariuszami, więc nie mogę powiedzieć, koniec dnia był udany:)

Yep, I’m white! Can’t deny it:) I went today with dr Cyprien to Arua to buy another oxygen cistern, so that we can continue with ozonotherapy. Unfortunately on the Ugandan border the problems started. I always pass it with unofficial “visa” paying 10.000Sh, because I return the same day. This time when the guy saw me, white and naive, he demanded $50(around 125.000Sh) for real visa. Nothing helped, that we’re not prepared for this kind of amount of money, that I always pass the border unofficially, that we’re going to buy the equipment for the hospital, that I’m a volunteer, he just didn’t let me go. So I had to come back to Ariwara  and dr Cyprien went to Arua alone. I didn’t talk with him since then, but I see everything went well as the oxygen cistern is already in the hospital:) I came back home very disappointed, so I decided to use the last stock of coffee to cheer myself up. Then I came back to work to the hospital, today with no unpleasant surprises. At home there was a huge reward waiting for me: s.Clementine traveled yesterday to Kampala as her computer was broken and she had to fix it there. She met with Marcela, who was so thoughtful that she send for me two bags of coffee! Isn’t that wonderful? She remembered that our coffee was about to finish, so she sent new supplies as soon as possible. I was so grateful! So when I entered the kitchen all was filled with the smell of coffee… To forget about the trip to Arua and the fact that again nobody has given PlumpyNut to Faida(I shouted enough at the hospital) I made again for myself veg stew from the products that stayed when Mary was here and as a dessert I drank coffee with peanut butter. I also called Marcela and she agreed I go to Aru this weekend to meet new volunteers, so I can’t say, the end of the day was enjoyable.
Kawałek szczęścia / A piece of happiness

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz