czwartek, 6 września 2012

Mój dzisiejszy dzień / My day today

Mój dzień dzisiaj:
-          6: 30 pobudka, wywietrzyć pokój, ubrać się, uczesać
-          koło 7: 00 śniadanie(chleb, masło orzechowe, banany, herbata rumiankowa, probiotyk na mój nieukojony brzuch)
-          7: 30 uderzam do pracy, nie zastaję nikogo, zaczynam otwierać szafki, wyciągać potrzebne rzeczy, typowa rozgrzewka, żeby tylko coś robić
-          7: 45 zjawia się Justin, organizujemy włączenie generatora, koło ósmej jesteśmy gotowi ze wszystkim, mi pięknie spada na podłogę sterylny pens, którego używamy do wyciągania sterylnych gaz, co oznacza, ze musi przejść cały proces dekontaminacji i sterylizacji, pozostałe narzędzia są przygotowane do sterylizacji, generator właśnie się włącza, co oznacza 20 minut przymusowej przerwy w oczekiwaniu na ozonowanie wody
-          uderzam więc do domu, szykuję kawę, rejestruję zdjęcia pacjentów w folderach(dawno tego nie robiłam, czas nadrobić zaległości) oraz ilość opatrunków HyperOil w Excelu
-          wracam do szpitala, po drodze spotykam Leko- to jego ostatni dzień dzisiaj w szpitalu, wracam do ambulatorium przynieść mu maskotkę, którą dla niego przygotowałam, jest ucieszony
-          z powrotem w ambulatorium;  rozlewamy ozonowaną wodę: część do zmiany opatrunków, część do mycia łóżka po każdym pacjencie, część do dekontaminacji tego nieszczęsnego pensa, który mi spadł
-          Samuel zaczyna przyjmować pacjentów do zmiany opatrunków, Justin bierze się za mikroinfiltrację, ja uderzam na pediatrię sprawdzić, co z Faidą. Jest 9:30
-          nie zastaje Faidy w łóżku, szukam jej w szpitalnej kuchni, pytam innych matek, no nie ma jej, wracam do dyżurki pielęgniarek, zastaję niestety tylko Christine(nową pielęgniarkę na pediatrii), bo Guzu przychodzi dzisiaj na popołudnie. Informacje od Christiny są następujące: nic nie wiem, czy Faida dostała insulinę, czy dostała PlumpyNut(cyt. „prawdopodobnie tak”), czyli zero informacji
-          mam szczęście: wychodząc z pediatrii obracam się, żeby jeszcze raz spojrzeć w kierunku Faidy, widzę chudą istotkę na końcu budynku, przychodzę, rozmawiamy, mama Merci(to dziecko, które nie ma połowy pośladka) tłumaczy słowa babci, że dzisiaj Faida nie jadła rano PlumpyNut
-          wracam z babcią do dyżurki pielęgniarek, wyjaśniamy sprawę: no nie dostała PlumpyNut! Cholera jasna! Ale spokojnie: biorę PlumpyNut, wracam do Faidy, jemy razem, po pół godzinie saszetka skończona, cała, a więc nie ma prawdy w tym, że Faida nie je
-          siedząc tak sobie z Faidą spotykam dr Faustina na obchodzie, dyskutujemy sprawę insuliny Faidy, podejmujemy decyzję o zmianie na inną(czy lepszą?)
-          za zjedzenie całej saszetki PlumpyNut Faida otrzymuje ode mnie maskotkę, ale nie powiem, żeby była zachwycona:)
-          wracam do domu, insulina i  PlumpyNut to za dużo wyjaśniania, szykuję więc  tabelę na komputerze, kiedy co podawać, wracam do szpitala, drukuję na odblaskowej żółtej kartce, wieszam w dyżurce pielęgniarek, wyjaśniam, mam wielka nadzieję, że tym razem zadziała
-          z powrotem w ambulatorium: zastaję dwa zestawy sterylnych narzędzi, tłum pacjentów na zewnątrz i nieodniesione narzędzia do sterylizacji od rana…
-          Samuel robi cztery opatrunki z dwóch zestawów, resztę pacjentów odsyłamy na chwilę, bo musimy znowu czekać na sterylizację narzędzi
-          zbierają się chmury, będzie padać po południu, muszę kupić bilet na jutrzejszy autobus, uderzam na dworzec autobusowy, 20 minut w jedną i 20 minut w drugą stronę, przybiegam zmęczona, głodna i spocona, jest 12:30
-          wracając spotykam Guzu przychodzącą na popołudniową zmianę, wyjaśniam jej szczegóły zmian u Faidy
-          przebieram się znowu w szpitalna piżamkę i aż się boję, co zastanę w ambulatorium
-          Justin zmienia opatrunki, Samuel jak zwykle gdzieś krąży
-          przynoszę butelki z laboratorium do przygotowania ozonowanej wody na wieczór i popołudnie
-          kolejna dekontaminacja narzędzi, szczotkowanie, suszenie, przygotowywanie zestawów
-          sprzątanie sali opatrunków, widać koniec
-          przychodzi Jean Baptiste na mikroinfiltrację
-          przychodzi Aroma z bloku, że pilnie potrzebują ozonowanej wody: zrobić, zanieść
-          wreszcie koniec, zamykamy wszystko, czas do domu!!!!
-          spotykam Christine, idziemy razem do zakonu po obiecane dla Faidy kredki(żeby miała biedna co robić przez cały dzień)
-          obiad(spaghetti, sos pomidorowy, gotowana kapusta, na deser marakuje, kawa i rodzynki w czekoladzie od Babci!!!)
-          muszę zrobić pranie, zaczynam 14: 30, świeci piękne słońce, jestem pełna nadziei dla mojego ręcznika(bo ręczne pranie ręcznika to jakiś żart, suszenie na słońcu trochę pomaga)
-          jestem w trakcie, jest 15: 30, przybiega s.Claudine, że musi się połączyć z internetem, ale jej komputer zżera wszystkie jednostki MTN i czy mogłabym jej pomóc
-          idę, rzeczywiście antywirus zżera wszystko, biegnę po mój komputer, zaczyna kropić, przy okazji sprawdzam czy Faida dostała PlumpyNut o 15: 30(tak!), wracam, s.Claudine woła mnie, że jest jakiś komunikat po polsku na moim komputerze, rozwiązuję problem, zaczyna lać, biegnę pod pożyczonym od siostry parasolem do domu, dobrze, że mam japonki, bo są całe w błocie i wodzie
-          kończę pranie, sprzątam pokój, ogarniam kuchnię, sprawdzam maila, biorę prysznic, jest 17:30
-          zabieram się za gotowanie kolacji(prażony sezam, ziemniaki z cebulą i czosnkiem, smażone jajko), potem umyć naczynia, zabić trzy głupie insekty, które przyprawiają mnie o gęsią skórkę
-          przychodzi s.Claudine na wieczorny internet, szuka materiałów do pracy na temat “Ressources humaines”, jeśli ktokolwiek wie, co to znaczy
-          czytam książkę “A Thousand Sisters”, co jakiś czas pomagając siostrze coś skopiować, poszukiwania przedłużają się, zaczynam pisać bloga
-          ratuje mnie koniec jednostek MTN, siostra się zbiera, ja kończę bloga i jestem zwolniona, żeby pójść spać, jest 23: 34:) uff, dobranoc! (jutro przetłumaczyć wszystko na angielski, żeby nie było, że to koniec pracy!)


My day today:
-          6:30 wake up, put some air into the room, dress up, make my hair
-          around 7:00 breakfast(bread, peanut butter, bananas, chamomile tea, probiotic for my never-calming stomach)
-          7:30 I hit the work, finding no one, starting open the cupboard, taking out the things we need- regular warm up, just to DO something
-          7:45 Justin shows up, we organize to turn on the generator, around 8 we’re ready-steady-go, damn!  I drop sterile pens on the floor(the one we use all day to take out sterile gauzes, so it means it HAS to be quickly decontaminated and sterilized!), I hear the generator is on, so it means 20 minutes waiting for the water to be ozonized
-          I hit home, make myself coffee, record patient’s photos in the folders(I haven’t done it for some time, time to catch up!) and amount of HyperOil  treatments in Excel
-          come back to the hospital, on my way I meet  Leko(malnourished I took care of)- it’s his last day, come back to ambulatory to bring him teddy bear I prepared for him, he’s delighted
-          back to ambulatory; we share ozonized water: some to change the bandages, some to clean the bed after each patient, some to decontaminate this stupid pens I’ve dropped
-          Samuel starts changing the bandages, Justin takes in charge microinfiltration, I hit the pediatrics to check Faida. It’s 9:30
-          I can’t find Faida in bed, I search for her in hospital’s kitchen, ask other mothers: niente, so I come back to the nurses, finding unfortunately only Christine(new nurse on pediatrics), because Guzu comes today in the afternoon. Christina has this kind of news for me: well, I don’t know rather anything, if Faida got the insulin or PlumpyNut (quote “probably yes”), so it means zero information
-          I’m lucky! coming out I turn to look again in Faida’s direction and I see tiny figure  in the end of the building, I come, we talk, one of the mother translates me Faida’s grandma’s words: she didn’t get PlumpyNut today
-          come back to the nurses with grandma, clear the situation, she really didn’t get it. Shoot me! But easy: I take PlumpyNut, back to Faida, we eat together, after half an hour the sachet is finished, whole, so gossips that Faida doesn’t eat are false
-          sitting around with Faida I meet dr Faustin making morning visit, we discuss Faida’s insulinotherapy, decide to change for different one (better?)
-          Faida’ s gift for  eating the whole sachet of PlumpyNut: teddy bear, she doesn’t seem delighted:)
-          come back home, insulin with PlumpyNut it’s a difficult issue to explain, so I make table on my computer, when to give what, come back to the hospital, print on crazy yellow paper, hang it  in the nurse’s room, hope this time it will work
-          back to the ambulatory: I find only two sterile instrument kit, crowd of patients outside and prepared new kits still not brought to sterilization since the morning…
-          Samuel changes  bandages for 4 patients with our two kits left, rest of the patients we ask to wait as we again have to wait for the new instruments to sterilize
-          clouds are gathering, this means rain in the afternoon, I have to buy ticket for tomorrow’s bus, so I run on the bus station 20 minutes one way and 20 minutes return, I come back tired, hungry and sweated. It’s 12:30
-          on my way back I meet Guzu coming to work in the afternoon, I explain her the details of changes in the treatment of Faida
-          change into hospital scrubs and I’m scared what I will find in the ambulatory
-          Justin changes the bandages, Samuel, as always, hangs around somewhere
-          I brig the bottles from the labo to prepare ozonized water for the afternoon and evening
-          another instruments’ decontamination, brushing, wiping, preparing kits
-          cleaning  the ambulatory, I see the end coming
-          Jean Baptiste comes for microinfiltration
-          Aroma comes from the operation bloc, they need urgently ozonized water: prepare, bring
-          finally finished, we close everything, come back home!!!
-          on my way I meet s.Christine, we go together to the convent as she will give me some color pencils for Faida(so that she can DO something all day)
-          lunch(spaghetti with tomato sauce, boiled cabbage, for the dessert: passionfriut, coffee and chocolate raisins from my Grandma!!!)
-          I need to wash my clothes, I start at 14:30, it’s sunny, full of hopes for my towel(because hand wash of the towel is some kind of joke, sun helps a little)
-          I’m in the middle of washing, it’s 15:30, s.Claudine comes that she needs to connect with the internet, but her computer eats all MTN units, can I help her?
-          I go, obviously antivirus eats all the units, I run for my computer, it starts to rain, on the occasion  I check if Faida got the PlumpyNUt at 15:30(yes!), I go back, s.Claudine calls me that there is some kind of communicate in Polsih, so I resolve the problem, it’s pouring now, I run under sister’s umbrella home, thanks God I only wear flip-flops, because they’re all wet and muddy
-          I finish laundry, clean my room, make the order in the kitchen, check mail, take a shower, it’s 17:30
-          start to prepare dinner(toasted sesame, potatoes with onion and garlic, fried egg), wash the dishes, kill 3 stupid insects which makes me goose bumps
-          s.Caludine comes for the evening internet, she’s searching some bibliography for her article, subject: “Ressourses humaines” whoever knows what that means
-          I read a book „A Thousand Sisters”, from time to time helping sister to copy something, searching is long, too long, I start to write a blog
-          the finish of MTN credits saves me, sister goes, I finish the blog and finally I can go to bed. It’s 23:34:) uff, goodnight!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz