poniedziałek, 3 września 2012

Dobra, stara, leniwa niedziela / Good old lazy Sunday


Chociaż czy taka leniwa? W sumie zaczęłyśmy niedzielę z Mary z listą rzeczy do załatwienia i udało się nam wykonać cały plan! Najpierw zjadłyśmy długie śniadanie, bo msza zaczynała się dopiero o dziewiątej. Potem miałyśmy spotkanie w szpitalu, bo przyjechał Christian, odpowiedzialny za dystrybucję PlumpyNut pracownik z Pronanut w Bunii. Spotkanie było bardzo interesujące(w przeciwieństwie do moich obaw), wydaje się, że Christian to porządny człowiek, znający się na rzeczy, który robi co może żeby zapewnić nam PlumpyNut, ale UNICEF nie dostarcza wystarczających ilości PlumpyNut. Ma więc związane ręce, bo po prostu zasoby Pronanut wyczerpują się szybko…Na lunch przygotowałyśmy z Mary(mówiłam już, że jest świteną kucharką?) zwyczajowy makaron z bazylią z ogrodu sióstr, który jednak smakował zupełnie inaczej z prawdziwą oliwą z oliwek(dzięki moim Włochom!). Potem zdobyłam się wreszcie na odwagę,  z pomocą Mary, poprosić s.Annę Marie, nową przełożoną zakonu, by wypożyczyła mi dwa fotele do kuchni. I, ku mojemu zdziwieniu, zgodziła się bez żadnych problemów, a my po południu cieszyłyśmy się wygodnym miejscem do obejrzenia filmu. Po południu tez poszłyśmy z Mary odwiedzić jedno niedożywione dziecko, Faidę, o której wspominam od jakiegoś czasu, typowy przykład marazmu. Biedna dziewczynka, ma jakieś osiem lat i jest taka chuda i nieszczęśliwa, że aż boli. Znalazłyśmy ją z Mary w koszmarnym stanie, siedzącą samotnie na podłodze pod szpitalnym łóżkiem, głodną, bo babcia, która się nią opiekuje nie dała jej PlumpyNut i płaczącą…Koszmar! Dzięki Bogu, że tam przyszłyśmy, dałyśmy jej od razu PlumpyNut, wiem też, że Guzu dała jej drugą saszetkę wieczorem, mam nadzieję, że Faida poszła spać najedzona.
My natomiast na kolację zrobiłyśmy sobie warzywne leczo z ziemniaków, bakłażanów i  pomidorów, które wyszło przepyszne, a wieczorem grałyśmy w naszego ulubionego Macciavelliego!

However was it that lazy? We started a day with Mary with a list of things to do and we managed to fulfill the whole plan! First we ate long breakfast, because the mass started at 9. Than we had a meeting at the hospital with Christian, Pronanut’s worker from Bunia, responsible for PlumpyNut distribution. The meeting was really interesting(on the contrary to my worries). It seems Christian is a good guy, knowing well the malnutrition subject, who does what he can to provide us with PlumpyNut, it’s just UNICEF who doesn’t deliver enough amount of it, so that Pronanut’s supplies finish quickly…
For lunch we prepared with Mary(have I already mentioned she’s a great cook?) our favorite pasta with basil from sisters’ garden, but this time it tasted totally different because of olive oil(thanks to my Italians!). Then I finally got enough courage with Mary to ask s.Anna Merie, the superior of the convent, for two armchairs to my kitchen. To my surprise, she said yes quickly and with no problems, and we were able to watch our afternoon film in comfortable armchairs!
In the afternoon we went also to the hospital to see one malnourished child, Faida. Poor girl, she’s about eight, she’s so shinny and unhappy, it almost hurts. We’ve found her in a terrible condition, sitting alone on the floor under the hospital bed, hungry, because her grandma, who takes care of her, didn’t give her PlumpyNut. Disastro! Thanks God we came there, gave her PlumpyNut, I also know the Guzu, the nurse, gave her another sachet in the evening, so I hope Faida went to bed full.
And we, we made for the dinner veg stew from potatoes, tomatoes and eggplants, delicious, and in the evening we played our favorite Macchiavelli!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz