piątek, 10 sierpnia 2012

Ambulatorium pełną parą


Dzisiaj rano, święto, Marcela znalazła dla nas czas przy śniadaniu, żeby porozmawiać o zmianach w ambulatorium. To miejsce, w którym ostatnio ciągle pracowałyśmy z Ornellą, Nadią i Letizią i co do którego mamy pewne pomysły, jak go ulepszyć. Razem z Nadią i Ornellą, które są pielęgniarkami, pracowały też na bloku operacyjnym, przedstawiłyśmy dzisiaj Marceli co nie gra w ambulatorium. Marcela trochę się podłamała, bo już kilka razy Samuel, który tam pracuje był szkolony jak ma wszystko wyglądać, a tu znowu popełnia te same błędy i nie przejmuje się sterylnością. Nadia z Ornellą potem zniknęły na cały dzień organizując potrzebne sprzęty i instrumenty do ambulatorium, a my z Letizią i Samuelem pracowaliśmy ciężko z wieloma pacjentami, którzy przyszli na ozonoterapię, zmianę opatrunków z HyperOil oraz na mikroinfiltrację. Pod koniec byłam porządnie zmęczona, najgorsze jest to, że ciągle trzeba stać, moje nogi nie za bardzo to wytrzymują, ale daję radę! W międzyczasie zajrzałam dosłownie na chwilę na pediatrię sprawdzić czy dzieci dostały PlumpyNut, a później stażysta przyszedł mnie zawołać, że jest nowe przyjęcie niedożywionego dziecka i żebym go skonsultowała. Straszliwie obrzęknięte dziecko nie jest w najgorszym stanie, nie ma też koszmarnych zmian na skórze, tylko anemię, ale na razie zdecydowaliśmy się go nie toczyć, bo dobrze toleruje tę anemię. Najlepsze jest to, że jego dwaj bracia nie są niedożywieni, a mama jest święcie przekonana, że dziecko jest w takim stanie od dwóch tygodni- przy czym na sto procent dziecko nie je od kilku miesięcy…Ale nie ma co się wdawać w dyskusje, bo to i tak nic nie pomoże teraz temu dziecku. Po południu na pediatrii pracował Justin, zważyliśmy razem dzieci, okazało się, że było jeszcze jedno przyjęcie, w sumie mamy teraz 6 dzieci. Jeszcze dokładnie nie pamiętam wszystkich imion, w ogóle teraz tylko wbiegam przelotem na pediatrię, może w niedzielę nadrobię zaległości. Trochę mi żal, że tak zaniedbuję pediatrię, ale rozumiem, że teraz priorytetem jest organizacja ambulatorium z jego nowymi terapiami i staram się tam pomagać jak mogę. Za parę dni Letizia, Nadia i Ornella wyjadą(dokładnie w przyszły czwartek) i zostaniemy sami z nowym sprzętem i opatrunkami, muszę się jak najwięcej nauczyć. Również Marcela postanowiła, że w ambulatorium musi pracować jeszcze jedna osoba, bo pacjentów jest bardzo dużo, na dodatek musi to być osoba dobrze zorganizowana, na której można polegać, bo Samuel jest dobry w tym co robi, ale brakuje mu sumienności. Okazało się, że Marcela razem z dr Faustinem wybrali Justina- wybór na pewno trafny, ale szkoda mi, że nie będzie pracował na pediatrii, jest idealny w kontaktach z dziećmi i bardzo troskliwie zajmował się tymi niedożywionymi. Sam Justin jest bardzo podekscytowany tą zmianą i cieszy się, że się nauczy dużo nowych rzeczy, bo długi czas nie pracował przy zmianie opatrunków i w okolicy chirurgii. Około 16 razem z Nadią i Ornellą sprzątałyśmy ambulatorium, jutro będziemy dalej je organizować. Trzeba przygotować sterylne narzędzia, szafy z nowymi lekami, nauczyć Samuela pracy ze sterylnymi rzeczami, zmusić go do sprzątania. Wieczorem po kolacji, na którą Ornella przygotowała przepyszne gniocci, pracowałyśmy razem nad protokołem zaopatrzenia ambulatorium, tzn. co jest niezbędne, żeby dobrze funkcjonowało. Na przykład nie ma w nim zapasu strzykawek i po każdą trzeba biegać do szpitalnej apteki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz