środa, 29 sierpnia 2012

Sekretarka / Secretary


Ach, ładny dzień za mną! Zaczął się od porannego spotkania z Marcelą przy śniadaniu. Miałam dużo szczęścia, bo rano Marcela jest jeszcze żywa i skupiona i można z nią spokojnie porozmawiać. Chociaż spokojnie…no może bez przesady- w trakcie naszej rozmowy(i żebyśmy się dobrze zrozumieli, była siódma rano!) przeszkodziły nam aż trzy osoby, które chciały z nią rozmawiać. Ale udało się mi doprowadzić do końca kilka spraw, więc jestem zadowolona.  Dzisiaj środa, rano zawsze cały personel  ma wykład na jakiś temat. Normalnie ten wykład kończy się o ósmej, dzisiaj trwał do dziewiątej. Moje chłopaki zjawiły się spokojnie spóźnieni półtorej godziny, bez pośpiechu:) Ale dzisiaj i ja się wyluzowałam, stwierdziłam, że nie ma co się za bardzo denerwować i szybko zostałam wynagrodzona- skończyliśmy dzień pięknie o czternastej, bez pośpiechu, z przygotowanymi na jutro narzędziami do sterylizacji, normalnie bajka! Justin nawet dzisiaj zmieniał opatrunki i nie szło mu to najgorzej, chyba po prostu nie mogę mu patrzeć na ręce, bo wtedy się denerwuję, że robi wszystko tak strasznie wolno.  Dzisiaj też bawiłam się w osobistą sekretarkę Marceli, ale taką z prawdziwego zdarzenia, jak z amerykańskich filmów, co to przyniesie kawę do szpitala, znajdzie zgubione klucze, zwoła odpowiednie osoby na spotkanie, jeszcze tylko mnie pewnie czeka wybieranie prezentu dla jakiejś siostry. Wieczorem natomiast zostałam zaangażowana do komputerowej pracy w Excelu: koniec miesiąca blisko, trzeba rozdysponować pieniądze dla pracowników i mamy teraz nowy system wpisywania wszystkich godzin do arkusza by program automatycznie liczył pensje. Hi-tech w Afryce!


That was a good day! It started with the morning meeting by breakfast with Marcela. I was lucky, because in the morning Marcela is still alive and focused and it’s possible to talk calmly. Well, calmly…maybe not totally- during our talk(and so that we understand each other perfectly- it was seven in the morning!) three people disturbed us, wanting something from Marcela. But in the end I managed to make some decisions with her, receive answers to my questions, so I’m satisfied. Today is Wednesday, usually in the morning all the staff has a medical training, a lecture. Normally it’s finished by eight, but today it lasted since nine. So my guys came to work, easy and calmly, hour and a half late, no hurry:) But today I also decided to get easy and not to get mad and I got my reward quickly- we finished work beautifully at 14, with the instruments already ready for tomorrow’s sterilization, just great! Justin was changing the bandages and it wasn’t going that bad for him. I think I just can’t look at his hands all the time not to get annoyed that he does everything so slowly! Today I was also playing a new role of being Marcela’s personal  secretary: and I mean a real one, like from American movies. That one who brings coffee to the hospital, finds lost keys, arranges staff meeting, I think the only thing that’s left is choosing a present for some sister:) In the evening it was even better: I was employed to computer work in  Excel. It’s the end of the month, time to pay salaries and now we have hi-tech in Africa: program to count the salaries, I just had to write all the hours of work for each person. Secretary, ha?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz