piątek, 31 sierpnia 2012

Papierkowa robota / Paper work


Ostatnie dwa dni to zupełnie nowy wymiar mojego pobytu w Afryce. Jeszcze nigdy nie pracowałam jako księgowa, sekretarka i osobista asystentka. Cały czwartek spędziłyśmy z Marcelą przygotowując pieniądze na wypłaty pracowników. Wreszcie zaspokoiłam swoją ciekawość w kwestii kto ile zarabia. Zawsze chciałam wiedzieć ile taki dr Cyprian dostaje za swoją pracę i 10 dyżurów w miesiącu oraz przeciętna pielęgniarka. Nasze biuro zorganizowałyśmy w kuchni, bo tu jest duży stół, panowała bardzo przyjazna atmosfera, ciągle ktoś przychodził, zmieniałyśmy wciąż tylko kubki z herbatą na kubki z kawą, a Marcela wyciągała ze swoich zapasów co chwilę jakąś czekoladkę albo ciasteczko na podniesienie glukozy:) Jak już miałyśmy dość, to rozgrywałyśmy partię Macchiavelli i znowu wracałyśmy do pracy. Przez te dwa dni byłam też całkiem dumna z moich chłopaków, bo dobrze sobie poradzili beze mnie. Zaglądałam do nich tylko od czasu do czasu i wszystko w miarę grało. Największy problem będzie z dokumentacją, bo trzeba ich ciągle kontrolować czy wypełnili fiszki i czy zrobili zdjęcia nowych przypadków. A jak już zrobili zdjęcia, to nie są one najlepszej jakości, poruszone albo prześwietlone, będziemy musieli nad tym popracować. Na dodatek niestety zadomowiły się u nas myszy, jak w Aru, pomiędzy dachem a sufitem. Budzą mnie w nocy i przyprawiają o gęsią skórkę, masakra!

The last two days is a totally new experience for me in Africa. I’ve never been working as an accountant, secretary and personal assistant. All Thursday we’ve spent with Marcela preparing money for the salaries for the employees. Finally I’ve satisfied my curiosity in the issue who earns how much. I have been always wondering what is the salary of doctors and regular nurses. Our office we’ve organized  it the kitchen, because there’s a big table, we were in a good mood, all the time people were coming and going, for us I was just changing tea cups fort coffee cups:) Marcela was bringing from time to time small chocolate or biscuits from her room’s stock to prevent hypoglycemia. When we had enough we played one game of Macchiavelli and got back to work. For this two days I was also proud from my guys, they’ve managed without me. I was just looking over from time to time and everything was quite ok. The biggest problem, I guess, will be with the documentation, because I need to control it all the time and remind about that. The photos of the new cases aren’t well made, but here I can’t blame them, they just don’t know how to do it. We’ll have to work on it in the future. In addition unfortunately we have the same situation as in Aru- between our roof and ceiling the mice have accommodated…They wake me up in the night and makes me goose skin, it’s really terrible!
Nasze biuro/ Our office

Marcela z Salomonem wypłacająca wypłaty/ Marcela with Salomon paying the salaries

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz