niedziela, 5 sierpnia 2012

Prysznic w świetle


Co za niedziela! Ani na chwilę nie usiadłam. Rano po śniadaniu z nutellą(!), wreszcie umyłam i podpisałam wszystkie rzeczy do szpitala, miałam plan zanieść je do szpitala po południu. Potem poszliśmy na mszę, na której Marcela wywołała nas na środek kościoła, żeby nas przedstawić. Wracając spotkaliśmy dużo znajomych, wszyscy się z nami witali, było naprawdę przyjemnie. Nie mogę się nacieszyć ze słońca, Ariwara wygląda zupełnie inaczej! Po obiedzie Włosi gadali, gadali i gadali, było po 14 jak wreszcie udało mi się odejść od stołu. Letizia tłumaczyła mi jak trzeba prowadzić dokumentację ozonoterapii, a w trakcie przyjechał transport leków. Ponieważ Kongo nie lubi jak przewozimy leki przez granicę bez cła i raz ktoś doniósł na szpital, że tak robi, kierowca zostawił cztery kartony w jakiejś opuszczonej chacie. To było co najmniej groteskowe, my wynoszący kartony leków z chaty. O 15 mieliśmy spotkanie z lekarzami, żeby im wytłumaczyć ozonoterapię. Niestety okazało się, że zamówiona przez Marcelę butla z gazem jest tak naprawdę wspaniałym narzędziem do tlenoterapii(produkuje tlen z powietrza), ale nie nadaje się do ozonoterapii. Wszystko więc stoi pod znakiem zapytania, jutro mam pojechać do Arua z dr Cyprianem, żeby poszukać tej butli. Nie przeszkodziło nam to jednak rozmawiać przez trzy godziny o ozonoterapii. Wygląda to bardzo zachęcająco, ale o 18 byłam wykończona, miałam zjechane gardło od tłumaczenia z włosko- angielskiego na francuski i żałowałam, że nie miałam czasu, żeby pójść do szpitala do moich dzieci. Dzisiaj Marco zamontował w moim pokoju wyłącznik do prądu w łazience i po raz pierwszy wzięłam prysznic w pełnym świetle- rewelacja! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz