niedziela, 12 sierpnia 2012

Udana niedziela


Dzisiaj wszyscy byli z siebie bardzo dumni, bo wstaliśmy na mszę w lingala o 6:30. Ale zostaliśmy szczodrze wynagrodzeni za ten wysiłek, bo msza była oszałamiająca. Ponieważ 15 sierpnia wypada w środę, świętowaliśmy to święto już dzisiaj, wszystko było bardzo uroczyste, mnóstwo śpiewów i tańców. Trzy godziny minęły bez wysiłku. 15 sierpnia to również imieniny Marii Marceli, a że środa na pewno będzie szalona, postanowiliśmy uczcić je dzisiaj. Wymyśliłam, że zrobię moje ciasto bananowe, pojechałam więc rowerem po składniki do sklepu. Szybko wyrobiłam się z pieczeniem i zabrałam za wielką robotę, którą „zadała” mi Marcela- liczenie pieniędzy. Nie do końca rozumiem o co chodzi, ale chyba zakon sprzedaje wodę, żeby ludzie nie musieli chodzić daleko do źródła. Te pieniądze właśnie są z tej sprzedaży, w wielkim nieładzie i mam je uporządkować i policzyć. Udało mi się, że Marco, który pracuje na co dzień w banku, zaproponował mi, że mi pomoże. I tak zleciał nam czas do obiadu. Potem przyszła Marcela na kawę z ciastem, które oczywiście bardzo smakowało. I wreszcie mogliśmy się położyć, bo nikt nie marzył o niczym innym jak tylko o drzemce! Koło 16 zebrałam się do szpitala zważyć z Justinem moje dzieci, wyniki są świetne, Leko i Maani przytyli jakieś 1,5 kilo! Po powrocie znowu liczyliśmy z Marco pieniądze, skończyliśmy banknoty, zostały nam teraz monety. Na kolację dziewczyny chciały przygotować brusciety, potrzebowały do tego pieca w zakonie i udało mi się go rozpalić! Wieczorem jeszcze trochę pracowałam, bo jutro trzeba dobrze ogarnąć sterylizację i skierowania pacjentów na leczenie w ambulatorium, rano mamy zaplanowaną rozmowę z Marcelą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz