środa, 1 sierpnia 2012

Mały stres


Ale naprawdę mały i tylko na początku- moje wystąpienie w sprawie niedożywionych dzieci przebiegło całkiem zgrabnie. Miałam też wrażenie, że wszyscy rozumieją potrzebę zmian. Szkoda tylko, że Michel i Guzu byli nieobecni, będę musiała zrobić dla nich osobne szkolenie. Zwłaszcza żałuję Michela, bo on wydaje się oporny na zmiany i w raczej mnie nie słucha, więc mój autorytet w rozmowie w cztery oczy zupełnie upadnie. No trudno. W szpitalu mieliśmy dużo pracy, były nowe przypadki, późno wróciłam do domu. Myślałam, że w domu też będę pracować, ale z powodu kolejnego deszczu, Marceli nie udało się zwołać ludzi do pracy- a więc wciąż nie mamy zamka w kuchni, moskitier, elektryczności itp. Odpoczęłam więc sobie po południu, skończyłam czytać książkę o życiu jednego białego dziennikarza w Zimbabwe. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz