wtorek, 14 sierpnia 2012

Mikroinfiltracja


Ok, coraz mniej mi się to wszystko podoba: zamieniam się z doktora w sekretarkę:) Wiem, że to wszystko potrzebne i że moja praca jest potrzebna, bo naprawdę nie ma nikogo kto by mógł ją wykonać, ale tęsknię za moimi dziećmi. Dzisiaj wieczorem przeszłam się na pediatrię i zobaczyłam, że Leko i Maani są już wypisani, Noella i Adriko(?, nawet nie pamiętam imion!) mają mniej obrzęków- a mnie przy tym wszystkim nie było! Szkoda, szkoda, szkoda! No, ale nie ma co się rozczulać, tylko mieć nadzieję, że szał z ambulatorium szybko minie i będę mogła wrócić na pediatrię. Dzisiaj zaczęłam bardzo wcześnie od liczenia wszystkich narzędzi i chust- Marcela męczy mnie o to od kilku dni. Potem długo grzebaliśmy się w opatrunkach, aż wreszcie przyszła pora na 34 pacjentów do mikroinfiltracji!!! Jak ujrzałam ten tłum, to byłam przerażona. Zaczęliśmy spokojnie od jednego pacjenta w sali, skończywszy na czterech jednocześnie. Ja, Justin, Samuel i dr Cyprian- każdy miał swojego pacjenta. Tak że zrobiłam dzisiaj z 7 mikroinfiltracji, wszystko bardzo szybko i w spartańskich warunkach, bo mieliśmy tylko jedno łóżko i jeden parawan. Ale co mieliśmy robić? I tak skończyliśmy pracę o 16! Dzięki Bogu, że byli pacjenci, którzy przyszli na kurację refluksu ozonowaną wodą i nie mieli ze sobą pustych butelek. Poszłam na chwilę do domu, by zabrać zapas pustych butelek dla nich, i zastałam Marcelę przy kawie, do której z chęcią się dołączyłam i zjadłam parę ciasteczek. Do domu na zimny obiad wróciłam co najmniej zmęczona:) Potem jeszcze chwilę pracowałam z Marcelą, wykorzystując to, że się rozpakowuje w swoim nowym pokoju w naszej części zakonu, a wracając z pediatrii spotkałam Letizię i dr Pascala. Letizia po pracy rozmawiała z dr Cyprianem, że go odwiedzi wieczorem, żeby zobaczyć gdzie mieszka. Zrozumiała, że doktor przyjdzie po nią do szpitala. Ale chyba coś źle się zrozumieli- koniec końców poszliśmy wszyscy w trójkę do niego, razem z Pascalem. Było bardzo przyjemnie, chociaż zgodnie stwierdziliśmy, że to co się dzieje w ambulatorium przerasta nasze oczekiwania. Jesteśmy trochę przerażeni, że tak będzie codziennie, bo wtedy to naprawdę życia nie będzie:) Wróciłyśmy z Letizią do domu idealnie na kolację, na którą Ornella zrobiła pyszne gniocci, a wieczorem oglądaliśmy 1000 zdjęć, które zrobiła Letizia- swoim zapałem w robieniu zdjęć dorównuje Vale!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz