wtorek, 24 kwietnia 2012

Dermatolog potrzebny od zaraz

Chyba coraz bardziej przyzwyczajam się do pracy w szpitalu, bo coraz ciężej opisywać mi co się działo w trakcie dnia. Już czuję się pewnie gdy muszę przepisać leki na malarię, podać kroplówkę z chininą, wybrać odpowiedni antybiotyk(ale to tylko dlatego, że mamy ich tu pięć na krzyż:)). Dlatego coraz mniej rzeczy mnie zaskakuje i wydaje mi się na tyle ciekawych, żeby to opisać na blogu. Jedyne, co chyba nie przestanie mnie tu zaskakiwać to niesamowite dermatozy, grzybice i cuda, które ludzie tutaj mają na skórze, a co dla mnie jest naprawdę czarną magią…Więc jeśli czyta to teraz jakiś dermatolog- to wiedz, że cię tu potrzebujemy!!! Ja dzisiaj pojechałam do General Hospital wydostać stamtąd jedno niedożywione dziecko, które w zeszły czwartek skierowaliśmy tam na transfuzję krwi(gdyż sióstr nie interesuje kupienie odczynników do wykonania podstawowych badań przed transfuzją…), a które do tej pory nie wróciło. Ponieważ mąż Elizabeth tam pracuje wiem, że chodzi o niezapłaconą fakturę- dopóki matka nie ureguluje płatności za pobyt w szpitalu, nie wypuszczą jej do nas, żebyśmy mogli zacząć prawdziwie leczyć jej dziecko: mlekiem terapeutycznym…Ale nie udało mi się nic załatwić, bo chociaż doktor z pełnym zrozumieniem mówił potrzebie współpracy między naszymi szpitalami, to gdy po południu po kursie angielskiego pojechałam do naszego szpitala, dziecka tam nie było…Nie mogę patrzeć na tę ignorancję! Głupi ludzie, dla których pieniądze są ważniejsze niż życie dziecka. Dlatego ich nie polubię, bo cała etyka, traktowanie pacjentów jak swoich braci i miłość do pracy, to tylko idiotyczne gadanie, z którym wszyscy się zgadzają i przyklaskują, ale nikt nie realizuje. Załamać się można!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz