piątek, 27 kwietnia 2012

Ostatni dzień Fiore

Dzisiaj znowu było pracowicie w szpitalu. Żeby nie zamęczać opowieściami medycznymi tylko napiszę, że glikemia naszego pacjenta spadła do 350g/dl, byliśmy więc pełni nadziei. Ale jak przyjechałam wieczorem znowu oznaczyć glikemię, żeby zaplanować insulinę na noc, okazało się, że od rana prawie nie było moczu, co oznacza, że nerki przestały pracować, a źrenice nie reagują na światło. Nie miałam więc już większych nadziei na to, że z tego wyjdzie.
Około 22 zadzwoniły siostry z zakonu czy mogę przyjść, bo Katherina nie czuje się dobrze. Okazało się, że ma straszny ból dołem brzucha, więc zaleciłam zastrzyki z diclofenacu i doksycyklinę. Z racji tego, że te lekarstwa są tylko w szpitalu, musiał przyjść Dani, żeby pojechać samochodem do szpitalnej apteki, a że właśnie się rozpadało(rozlało) to było to jeszcze trudniejsze. Jednak po 20 minutach wszystko już było na miejscu.
Z całego dnia jednak najbardziej podobało mi się pożegnanie Fiore- zorganizowała dla najbliższych znajomych wielką ucztę w sali w zakonie. Pracowała przez cały dzień, ugotowała same pyszności, a na dodatek wszystko było pięknie podane. Potem zaczęły się śpiewy  na cześć Fiore, trochę potańczyliśmy, Fiore też zaśpiewała kawałek arii, a na koniec- tak jej zazdroszczę- jako prezent Fiore od swoich współpracowników dostała typowy afrykański instrument, trochę jak mała gitara(?). Fiore była bardzo zaskoczona i zadowolona, więc myślę, że jej pożegnalna impreza się udała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz