piątek, 6 kwietnia 2012

Wielki Piątek

Dzisiaj miałam bardzo frustrujący dzień. Zaczęło się od tego, że znowu nie było niedożywionych dzieciaków na sali, co oznacza, że nie jadły mleka. Potem miałam akcję z moją „ulubioną” aspirantką Dorcas. Dziewczyna jest naprawdę stuprocentowym wcieleniem nie chce mi się, nawet tego za bardzo nie ukrywa, a najgorsze jest to, że będzie przyszłą siostrą, może kiedyś pracującą w tym szpitalu. Jak o tym pomyślę, to mi się odechciewa. No cóż…Dorcas jest odpowiedzialna za magazyn niedożywionych dzieci, w którym trzymamy PlumpyNut, zapasy mleka terapeutycznego, mąkę sojową, cukier i  olej do przygotowania MMS. W każdy piątek mamy przychodzą rano, żeby uprawiać pole, na którym sadzimy soję, ziemniaki i maniok, a potem przygotowujemy razem MMS i rozdzielamy porcje na cały tydzień. Najpierw prosiłam przez godzinę Dorcas, żeby otworzyła drzwi do magazynu, bo mamy już przyszły- niemożliwe, musiała interweniować Salome. Potem z tym brakiem przejęcia na twarzy Dorcas stwierdziła, że chyba nie przygotujemy dzisiaj MMS, bo przecież w zeszły piątek skończyła się mąka sojowa. Ręce mi po prostu opadły, nawet nie chciało mi się krzyczeć, dziewczyna jest tak głupia, że nawet do niej nie dotrze. Poszłam do Salome poinformować ją jaką ma idiotyczną aspirantkę, wspomniałam, że mam wrażenie, że tylko ja tu pracuję i że chyba jednak powinna lepiej szkolić swoich pracowników, skoro nie są w stanie pomyśleć o nadchodzącym tygodniu. Salome zapewniła mnie, że oczywiście porozmawia z Dorcas, ale gdy dziewczyna przyszła zapytać co ma zrobić w takiej sytuacji, Salome oczywiście nic nie powiedziała. Następną akcję miałam jak wracałam właśnie od Salome- przepisałyśmy jednemu z pacjentów nowy antybiotyk. Z racji tego, że wkłuć jest dużo zaleciłyśmy założenie wenflonu, a że tutejsze pielęgniarki nie lubią ich zakładać, z czystej ciekawości poszłam zobaczyć czy rzeczywiście go założyły. Wchodzę do sali, pytam czy pacjent ma wenflon i antybiotyk- ma, gdzie? …w torbie! Josephin, pracując w aptece, gdzie wydaje leki i wenflon,  nie poinformowała go o tym, że musi iść do pielęgniarek, żeby przyjąć pierwszą dawkę- a więc chłopak zostałby do jutra bez antybiotyku.
I tak tu jest codziennie, we wszystkich nawet najdrobniejszych sprawach trzeba ich kontrolować, stać i pokazywać palcem, aż się naprawdę odechciewa, bo przecież jak tylko wyjadę to wszystko i tak wróci do stanu poprzedniego, więc większego sensu moja praca nie ma… Ale jutro i tak zabiorę się do niej z zapałem, właśnie przygotowuję prezentację o niedożywieniu, mam nawet taki wielki blok kartek, żeby coś napisać jak na tablicy. Jesteśmy już po wielkopiątkowej liturgii, w sumie wszystko wyglądało tak samo, śpiewy były jednak bez akompaniamentu. Bardzo mi się podobała śpiewana ewangelia, mężczyzna, który był narratorem(a więc miał największą partię) miał piękny głos, w połączeniu u trochę smętną melodią było to naprawdę piękne. Kobiety natomiast mają tu brzydkie głosy, takie skrzeczące i niestety słychać je najbardziej.

1 komentarz:

  1. No i udało mi się przeczytać cały blog :) Jest super! Szkoda, że nie pisałem bloga jak odwiedzałem kraje, ale trudno. Tymczasem zastanawia mnie jakim cudem w DR Kongo ludzie otrzymują uprawnienia lekarskie lub pielęgniarskie, skoro nie robią tego, co powinni. Oglądałem serial dokumentalny o biednych krajach i właśnie było tam o tym, że ludzie w tych krajach dostają pomoc, a mimo wszystko świadomie lub nieświadomie z niej nie korzystają. Do tego dochodzą te dziwne granice z Ugandą i celnicy łapówkowi. Miałem takie coś, jak byłem w Ukrainie, Rosji i Białorusi, jak się nie płaciło, to czasami trzeba było czekać pół dnia, a w najlepszym wypadku 5 godzin. Nie przynależę do żadnej istniejącej religii, ale mam w sobie coś takie, co mówi mi, że ludziom się pomaga, a nie komplikuje życie tym, którzy chcą pomagać najbardziej. I pamiętaj Gosiu, nawet jeśli wyjedziesz i wszystko wróci do stanu sprzed przyjazdu to i tak możesz być z siebie dumna za całą tę pomoc, jaką udzieliłaś setkom jak nie tysiącom ludzi, zapewne bez Ciebie niektórych z nich już był nie było. Lekarze jadący do biedniejszych, niż swój kraj zawsze będą dla mnie bohaterami! Czekam z niecierpliwością na kolejne notki. Miłego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń