środa, 4 kwietnia 2012

Zajęcia praktyczne

Szkolenie w Ariwara zakończone pełnym sukcesem- dzisiaj rano ćwiczyliśmy to, czego nauczyliśmy się wczoraj i to w sensie dosłownym: każdy dostał szmatkę, swój kawałek położnictwa do posprzątania, pełne zjednoczenie w pracy. Aż miło było patrzeć jak wszyscy z zapałem się za to zabrali. Potem jeszcze trochę zostałam, żeby wyjaśnić pewne niejasności, na przykład przygotowanie roztworów do dezynfekcji. Tutaj mają od tego specjalnie wyszkolonych ludzi, ja pewnie po raz pierwszy będę to musiała zrobić sama. Spotkałam też nowego doktora, który pracuje w szpitalu od miesiąca, nazywa się Pascal. Doktor Cyprian po raz kolejny dopytywał się kiedy wreszcie przyjadę do nich na dłużej, a nie na dwa dni:) Potem zjadłam obiadek u sióstr i przyjechał po mnie jakiś lokalny, znajomy sióstr, który miał mnie zawieźć na stację autobusową. Na miejscu okazało się, że mój bilet, który zarezerwowała dla mnie s.Claudine rano, nie istnieje i że nie ma miejsc w autobusie. Po 10 minutach jednak miejsce się znalazło. Gdy szłam do autobusu, zaczepił mnie jakiś mundurowy i poprosił, żebym mu pokazała mój paszport. Wow, tak po prostu, chciał mnie wylegitymować! Zdziwiłam się bardzo, ale mój przewodnik powiedział, że ten mężczyzna ma do tego prawo, więc żebym mu pokazała paszport. On na to: zapraszam, usiądziemy sobie, porozmawiamy- co oznacza kłopoty. Najpierw przyczepił się do tego, że moja wiza jest nieważna, potem, że przekraczając granicę z Ugandą straciła ważność- chyba nie umiał czytać, bo jest tam jak byk napisana, że wiza ważna jest przez 6 miesięcy na wielokrotne przekraczanie granicy…No cóż, w końcu mnie puścił, zapakowałam się do mega zatłoczonego autobusu i ruszyliśmy z półgodzinnym opóźnieniem, a jakże. W autobusie było nieprzyjemnie pod tym względem, że czułam jak o mnie mówią, naśmiewają się itp. Pod tym względem Kongijczycy są bardzo niegościnni i nietaktowni, to już nie pierwszy raz jak mi się zdarza taka sytuacja. Ale dotarłam szczęśliwie, Clara odebrała mnie z dworca. Na kolację Fiore, a jakże, zrobiła przepyszną kolację resztkową- dużo pozostawało z jej ostatnich gotowań, wszystko zgrabnie połączyła i jak zwykle mieliśmy ucztę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz