piątek, 13 kwietnia 2012

Piątek trzynastego

Yeah! I podobno światowy dzień czekolady- dowiedziałam się o tym dopiero wieczorem, ale dzięki przysłanym paczkom nieświadomie po obiedzie idealnie wpasowaliśmy się w jego świętowanie:) Jeszcze raz- dzięki Rodzinka!!!!!
Całe popołudnie spędziłam na porządkowaniu naszej pralni: uff, było ciężko. W zakamarkach i na suficie czaiły się niewyobrażalne ilości pająków, pajęczyn i martwych much- ale na szczęście udało mi się namówić Daniego, żeby odwalił tę brudną robotę:) Mogliśmy skreślić kolejną rzecz z listy. Pokrowce na sofy przeżyły pranie w pralce, teraz jeszcze trzeba wyprać poduszki i koc z pikniku, który jest cały w trawie, więc trzeba go najpierw ręcznie pracowicie wyczyścić…Wieczorem po długiej wielkopostnej przerwie mieliśmy spotkanie formacyjne z Joyce- zresztą ostatnie przed jej przyszłosobotnim wyjazdem. Teraz ma się nami zająć s.Katherina- mam nadzieję, bo wydaje się być bardzo fajna.
Natomiast noc spędziłam „w pracy”. Mamy w szpitalu pacjenta z niewyobrażalną dermatozą, jak dla nas absolutnie niemożliwą do zdiagnozowania, leczymy go na ślepo, bez większych efektów od dwóch tygodni. Wpadłam więc na pomysł, że zrobię zdjęcia i pobłagam znajomych i instytuty dermatologiczne o pomoc. Ze znajomymi poszło łatwo, ale znalezienie maili instytutów było wyczynem, po prostu na sowich stronach nie zamieszczają adresu mailowego! Znalazłam tylko trzy, muszę jeszcze poszukać. Załączanie zdjęć do maila zabrało mi trzy godziny, w końcu musiałam się poddać i zmniejszyć rozmiar zdjęć kosztem jakości, bo po prostu nie chciały się załadować. Liczę z wielką nadzieją, że ktoś mi odpowie, bo naprawdę nie wiemy co robić, a pacjent jest w koszmarnym stanie, całą skóra jest zajęta, nawet spanie sprawia mu trudności, bo wszystko go strasznie boli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz