poniedziałek, 12 grudnia 2011

Arupoly

Niedziela! Wolne, spokój i beztroska… Już wiem, że będę lubiła niedzielne poranki, bo dziewczyny chodzą na mszę o 6:30, a chłopaki odsypiają, więc jestem sama w domu, mam internet na własność i chwile tylko dla siebie. Po śniadaniu poszłyśmy z Valentiną do kościoła, bo był ślub. Chciałyśmy zobaczyć początek i mimo, że byłyśmy tam ze 30 minut, było to wspaniałe przeżycie. Tyle radości, muzyki, coś niepowtarzalnego. Mamy nagrane filmiki, ale zobaczycie je dopiero w Polsce, gdyż dzisiaj mój internet nie poradził sobie z załączaniem 345.kB zdjęcia, a co dopiero z filmikiem, który ma 18MB:) Bardzo mi się podobało jak para młoda szła do ołtarza w rytm muzyki, trochę tańcząc, nie jak u nas- wielce dostojnym krokiem. W Kościele tłum ludzi, dzieciaków tańczących, świetnie śpiewający „chór”. Samo wejście pary młodej do kościoła wraz z orszakiem zajęło 20 minut, a cała msza trwała 3 godziny, bo jak szłyśmy na lunch to widziałyśmy li to tam udzi wychodzących z kościoła. Właśnie- lunch w niedziele jemy u sióstr, ale u innych. W pobliżu domu VOICA jest jedna wspólnota 12-14 sióstr, szkoła, piekarnia, cyber cafe. W pobliżu szpitala, biblioteki i innej szkoły jest druga wspólnota sióstr i to tam dzisiaj byliśmy. Po lunchu zagoniłam chłopaków, żeby mi pomogli przenieść biurko z pokoju, w którym nikt nie mieszka do mojego, bo jak się okazało to jednak całkiem niezbędny mebel. Po oczyszczeniu go z chmary pająków nadaje się do użytku.  A mój pokój, po powieszeniu zdjęć, kalendarza, zasłonek, coraz bardziej zaczyna wyglądać jak pokój w domu, a nie cela w klasztorze:) Wieczorem, po adoracji u sióstr, miałam dyżur w kuchni- moje pierwsze gotowanie! Zrobiłam spaghetti z tuńczykiem i choć wszystkim smakowało, tak że nawet Clara i Enzo wzięli dokładkę(co im się nie zdarza- serio!), to mi samej nie przypadło to danie do gustu, więc nie polecam próbować. Po obiedzie natomiast zabraliśmy się za tutejszą wersję SuperMonopoly, czyli Arupoly. Identyczna gra jak Monopoly, ale z walutą ugandzką, miejscami w stylu: dom VOICA, szpital etc., no i pionkami- w kształcie, uwaga: banana, palmy, wioski, bębna.  Wszystko wystrugane przez poprzednich wolontariuszy, nawet domy(czyli oczywiście tutejsze lokalne chaty) i hotele. Musieli się strasznie nad tym napracować! A! No i przegrałam z kretesem…!

1 komentarz:

  1. Witaj Gosiu, mam na imię Sebastian, jestem przyjacielem Moniki z Kamienia Krajeńskiego, wiele mi o Tobie opowiadała i powiedziała, że masz wspaniały blog, który to czytam sobie od jakiegoś czasu, notka po notce, jest to jeden z lepszych blogów, jakie w życiu czytałem, dlatego mam w planach to robić, chyba, że nie chcesz, by Twoje dziedzictwo czytała nieznana Tobie osoba. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń