środa, 14 grudnia 2011

Deszcz!!!!

Och, nie mogę! Dzisiaj lało porządnie, prawdziwy tropikalny deszcz. Z pewnością to dlatego, że w środy jest mój dzień, kiedy mogę korzystać z pralki- wyprałam sobie pięknie rzeczy i teraz pewnie będą się kisić przez następne dni, bo zrobiła się niesympatycznie duszno i wilgotno. Nienajlepsze warunki do schnięcia. A jeszcze wczoraj było piękne słońce, cieszyłam się, że wszystko mi porządnie wyschnie. A tu- prawdziwe oberwanie chmury, przez godzinę było tak głośno w domu, bo deszcz uderza o nasz blaszany dach, co daje intensywne doznania akustyczne. Tak, że jak zawsze słychać prawie o czym ktoś rozmawia w kuchni i nie można przemknąć niezauważonym(nieusłyszanym) do pokoju, tak dzisiaj czułam się aż dziwnie, gdy zza drzwi dochodziły jedynie odgłosy deszczu. W momencie też zrobiło się ceglaste błotko na ulicach i mój pokój jest cały w przyniesionym piachu- będę jutro musiała zamieść podłogę. Ciekawe jak to będzie w porze deszczowej, kiedy tak będzie codziennie. Poza tym dzisiaj w szpitalu nic się nie działo, więc po porannej wizycie poszłam do apteki zapoznać się ze wszystkimi lekami- nie jest ich dużo, więc może uda mi się ich nauczyć:) Popołudnie spędziłam na wypisywaniu dawkowania każdego leku, wskazań i przeciwwskazań. Powrócił znajomy ból karku od ślęczenia przy biurku:) A propos nauki- przez te parę dni razem z dr Elizabeth skrystalizował się nam pomysł, żeby nauczyć się EKG, bo okazuje się, że ona go nie zna. Ja znam natomiast podstawy, mogłabym ją trochę pouczyć a w szpitalu generalnym jest nawet aparat EKG, na którym mogłybyśmy potem poćwiczyć. Byłoby super! Nie wiem co prawda jak jej to wytłumaczę po francusku, jak zdobędę książki, jakieś materiały, muszę pomyśleć, ale mam nadzieję, że przyjdzie mi do głowy jakieś rozwiązanie. Nie wiem też co zrobić z tym całym czwartkowym programem dla niedożywionych dzieci, ciężko mi to na razie ogarnąć, ale na chwilę obecną jest tam wielki rozgardiasz, leki są rozdzielane chyba na chybił trafił, a co najważniejsze- te dzieciaki przychodzą, dostają leki, a nie dostają jedzenia! Nie wiem jak mają wchłonąć leki, skoro wracają do domu, gdzie nadal nie jedzą nic pożywnego. Mam nadzieję, że razem z Eleną, która gdy tu była bardzo się w te dzieci zaangażowała, uda się nam coś zmienić! No i higiena w szpitalu- nie mogę na to patrzeć, co się tu wyprawia…


1 komentarz:

  1. Wiesz Gosiu, myślę, że każdy lekarz powinien trafić na taki "obóz przetrwania" tak samo (jako nauczyciel) uważam, że każdy nauczyciel powinien trafić do trudnej szkoły bądź klasy, bo jeśli człowiek nauczy się wszystkiego, co najgorsze i najtrudniejsze, to potem jest praktycznie na wszystko przygotowany, a nie, że się słucha opowieści koleżanek z pracy, że płaczą na lekcjach. Jesteś niesamowita, że tak regularnie piszesz ten blog.

    OdpowiedzUsuń