sobota, 31 grudnia 2011

Sylwester

Dzisiaj w pracy było tak mało pacjentów(trzech w szpitalu i pięciu w przychodni), że aż skończyłyśmy z Elizabeth wcześniej. I dobrze, bo w domu było dużo przygotowań do wieczornej imprezy. Postanowiliśmy zrobić ją w bibliotece, bo jest tam duża sala i, co najważniejsze, jeszcze nie wypróbowane kino. Mi przypadło w udziale zrobienie ciasta, bo dziewczyny były zajęte, ale przepis Vale jest na tyle prosty, że nawet mnie się udało:) W trakcie pieczenia natomiast w kuchni towarzyszył mi Enzo, bawiący się w rzeźnika. Nie wiedziałam, że wczoraj Enzo i Clara zabili krowę na naszej farmie, a dzisiaj sprzedawaliśmy jej mięso. To było trochę niesamowite, bo przychodziło dużo miejscowych ludzi, niektórzy mówili tylko w lingala i Enzo musiał się gimnastykować słownie, ale w sumie on zna parę słów w tym języku i to wystarczyło. Na dodatek to mięso, takie ilości, w jakiejś metalowej misce i Enzo nabierający to mięsko rękoma- no, no, nie powiem, niczego sobie przeżycie:) Na szczęście udało się nam skończyć na styk by pójść na wieczorną mszę po francusku, a po niej zjedliśmy obiad i poszliśmy w ciemną noc do biblioteki. Tam chłopaki uruchomili generator i mieliśmy prąd by spędzić Sylwestra w „kinie”- czyli projektor, komputer i biała ściana. Wybraliśmy „Iron Man’a”, bo to lekki film, na którym ja np. śmiałam się często, ale nasi lokalni znajomi chyba go nie za bardzo go rozumieli, bo mam wrażenie, że nie zaśmiali się ani razu:) Zmiany roku w ogóle nie poczułam, bo przecież nie było fajerwerków, naprawdę bardzo dziwnie odlicza się sekundy do końca roku, a potem następuje cisza…bezcenne! Myślę, że wszystko wyszło całkiem zgrabnie, nawet zgrabnie zebraliśmy się ze wszystkim do domu i koło drugiej już byliśmy w łóżkach w ciemnych pokojach, bo nasz generator się wyczerpał.

Enzo- nasz osobisty rzeżnik. Mniam, mniam:)


1 komentarz:

  1. Niesamowite jest to, że surowe mięso obrzydliwie wygląda, a jak już zmienia się w jakieś danie to jest super i do tego pyszne.

    OdpowiedzUsuń