sobota, 10 grudnia 2011

Zakupy

Ojej! Dzisiaj miałam ciężką noc, raczej nie spałam, bo bolał mnie brzuch. Rano więc wypiłam tylko herbatkę i pojechałyśmy z Vale zrobić zakupy. Wzięłyśmy rowery i w porannym ciepełku dotarłyśmy na targ. Yeah! To było niesamowite- tłumy czarnych ludzi i my dwie wzbudzające absolutne zainteresowanie, kupujące od miejscowych bataty, bakłażany, fasolę, banany. A potem dotarłyśmy do stoiska z rybami- tak, tak, małe rybki ułożone w stosy na drewnianych straganach, osiągnęłam szczyt moich możliwości zapachowych, już się nie dziwię dlaczego mnie boli brzuch:)A potem z tymi kilogramami na plecach musiałyśmy wrócić do domu, droga była pod górkę, ogólnie rzecz biorąc jak dotarłam do pokoju to prawie nie żyłam. I tak będzie co dwa tygodnie, bo tak wypadają nasze dyżury. Poranek po zakupach spędziłam leżąc w pokoju i starając się doprowadzić do stanu używalności. Po lunchu składającego się dla mnie z dwóch sucharków i herbaty, poszłam na lekcję francuskiego z profesorem Nalią. Wieczorem była msza, chyba będę musiała się przestawić na system sobotni, bo wtedy jest po francusku, a w niedzielę tylko w lingala i trwa 2-3 godzin:) Wieczorem Daniele ugotował pyszne lekkostrawne(!) risotto i po raz pierwszy przespałam całą noc bez budzenia się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz