niedziela, 18 marca 2012

Kolejna dobra niedziela

Zaczęła się od tego, że zaspałam na pierwszą mszę, więc nawet się wyspałam. Zjedliśmy bardzo spokojne, długie i pyszne śniadanie z dużą ilością kawy. Na mszy nie było prawie nikogo, co spowodowało, że nie umarliśmy z upału w środku kościoła. Na obiad byliśmy zaproszeni do domu Orio- byłam tam po raz pierwszy, bardzo ładna okolica, „dzielnica” nazywa się Essefe, znam ją ze słyszenia ze szpitala, gdyż wiele ludzi stamtąd do nas przychodzi. Spacerek trwał jakieś 15 minut, okazało się, że w okolicy mieszka też Jean, Michelina i Papa Kaindo. Dom Orio to typowa okrągła chata, w środku jak się wchodzi jest przyjemnie chłodno i ciemno. Orio jest panem domu, więc to jego siostry przygotowały nam obiad, podały go nam i nie mogły go zjeść razem z nami. Jedliśmy pysznego kurczaka, omlet, ryż i fufu, które smakowało zupełnie inaczej niż to, które przygotowuje Maman Maria, było o wiele bardziej zjadliwe. Wyjątkowo dobrze się też nam rozmawiało, bo z Orio to różnie bywa. Stamtąd poszłam razem z Clarą do szpitala po mój rower. Z domu Orio widać szpital, trzeba tylko zejść z wielkiej góry i wdrapać się z powrotem, w dole tej „doliny” płynie strumyk. Urokliwe miejsce, tylko upał był nie do zniesienia. Po powrocie do domu miałam piękne trzy godziny na pracę, ale oczywiście nic z tego nie wyszło, ciągle gadaliśmy, odpisałam na parę maili, przyszła też Maman Aroio napisać maila do Valentiny. Potem poszłam na adorację i miałam dyżur w kuchni. Nie miałam zielonego pojęcia co ugotować, ale z pomocą przyszła mi jak zwykle Clara, która wymyśliła sałatkę z kapusty. Dodałam do niej parę składników i wyszła absolutnie genialna, zdecydowanie do powtórzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz