środa, 28 marca 2012

Własny pacjent:)

Woho! Dzień zaczął się od wielkiej niespodzianki- wchodzę do szpitala, a tam Alfred z Ministerstwa Zdrowia! A więc cały i żywy i nie odpowiadający na moje maile! Miał piękne wymówki, że był w terenie i nie mógł odpisać oraz że ma związane ręce, gdyż PlumpyNut dostarcza UNICEF a premiksy WFP i on w tej sprawie nie może nic zrobić, bo Kongo jest zależne od dostaw tych organizacji… Ale miałam przynajmniej satysfakcję, bo powiedziałam mu co myślę o jego pracy i związanych rękach, że nie wierzę, że nigdzie na świecie nie ma PlumpyNut i że nie można go było sprowadzićw przeciągu minionych dwóch miesięcy od kiedy czekamy na nową dostawę. Ach, szkoda słów! Dzisiaj trafił mi się też mój prywatny pacjent, bo Marcus(jeden z wolontariuszy protestanckich) przyjechał do szpitala, żeby skonsultować jego problem z uchem. Na początku się trochę zdziwiłam, bo protestanci mają swój własny szpital zaraz obok ich domu, ale okazało się, że w całym szpitalu nie mają otoskopu i lekarz już przepisał Marcusowi chininę na malarię…Ha ha ha:) No, nie mogłam! Po bieganinie w szpitalu całe popołudnie spędziłam na całkowitym relaksie, bo środa to mój dzień wolny po południu. Przygotowałam fajną lekcję angielskiego na jutro i znowu jedliśmy pyszności na kolację, bo Fiore gotowała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz