czwartek, 1 marca 2012

Justin

Dzisiejszy dzień zleciał mi bardzo szybko, bo miałam dużo pracy. Wczoraj pomyślałam sobie, że warto zmienić miejsce i zobaczyć szpital z innej perspektywy- zdecydowałam się na pediatrię. Jest tam świetny, jak się okazało, pielęgniarz Justin, który dzisiaj był moim przewodnikiem po kroplówkach chininy, obliczaniu szybkości przepływu, zakładaniu wenflonów itp. Niby nic wielkiego, ale wreszcie miałam wrażenie, że coś robię przy pacjentach, brakowało mi tego. Jednak praca lekarza rodzinnego jest nie dla mnie i siedzenie cały dzień na konsultacjach mnie nudzi. Natomiast dzisiaj się nabiegałam, porządnie zmęczyłam i miałam satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Przy okazji obserwowanie Justina było bezcenne- jakie on ma podejście do dzieciaków, one go po prostu uwielbiają! Na dodatek organizacja pracy na oddziale jest tak inna od Aru- wreszcie ktoś kontroluje dozowanie leków, trzy razy w ciągu dnia robią tutaj obchód z lekarstwami, wszystko jest jak w zegarku. Tak że wróciłam do zakonu koło 15:30, na co siostry zareagowały ogromnym „oburzeniem”, że nic nie jadłam- och, one są świetne, traktują mnie i Daniego jak dzieci, są zupełnie inne niż siostry w Aru, jesteśmy tu parę dni, a mam wrażenie, że polubiliśmy się bardziej niż z tamtymi siostrami. W ramach spaceru poszliśmy znowu na open market, czuję się tam jak w innym świecie, szkoda, że nie mogę zrobić żadnego zdjęcia, ale wiele osób uprzedzało mnie, żeby tego nie robić. Wracając spotkaliśmy Pierrota. Kupiliśmy też doładowanie do internetu, bo chciałam wysłać maila do Alfreda z zapytaniem o PlumpyNut, ale w skrzynce była już wiadomość od niego, że PlumpyNut na chwilę obecną nie jest dostępny… Wieczór spędziliśmy z s.Susaną w ogrodzie na oglądaniu królików i kaczek i pięciu rodzajów bananowców- Susana wie naprawdę wszystko o roślinach i zwierzętach, jest przełożoną zakonu i ciągle zaskakuje nas ciekawymi opowieściami, tak że przy kolacji zawsze śmiejemy się do łez. A! Joyce przysłała nam też wiadomość, że 15 marca przyjedzie nowa wolontariuszka Fiorenza na 40 dni- trochę nas to zaskoczyło, bo to za dwa tygodnie i na krótki czas, ale na razie nie wiemy nic więcej.
Suzana


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz