poniedziałek, 19 marca 2012

Praca!

Oj, porządny jej kawałek. Zaczęliśmy o 7:30 spotkaniem na temat nowych fiszek, które zaproponowałam, by mieć nadzór nad dawkowaniem leków, bo wielokrotnie na obchodzie okazywało się, że pacjenci nie mają pojęcia jakie leki powinni brać. Dyskusja była żywa, pomysł się spodobał, ale nie do końca układ fiszek, nie do końca też zrozumiałam jak chcą żeby one wyglądały, więc trochę się na koniec wszystko rozmyło. Ale jest ogólna akceptacja, więc teraz czeka mnie dwieście rozmów, zanim ktoś mi wreszcie wytłumaczy jakie chcą fiszki i dojdziemy do konsensusu. W szpitalu natomiast istne urwanie głowy, nie usiadłam na chwilę, ale oczywiście mi się to podoba. Niedożywione dzieci przeżyły weekend, ale wszystkie mają biegunkę i grzybicę jamy ustnej. Jedno natomiast ma się gorzej, gdyż obrzęki się zwiększyły, a nie zmniejszyły…Pod koniec udało mi się wciągnąć Maman Clementina do pracy, która pomogła mi w wielu rzeczach. W domu przygotowywałam kurs angielskiego, odwiedziłam Maman Aroio z nową panią(sukienka ma być gotowa na sobotę!), potem miałam angielski z Jeanem i Bolingo. Wieczorny prysznic był wyjątkowo ciepły, a kolacja wyśmienita, bo Clara gotowała:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz