poniedziałek, 12 marca 2012

Królik

Był pyszniutki!!! Maman Maria jest naprawdę rewelacyjną kucharką- mięso było miękkie i rozpływające się w ustach. Co prawda te małe kosteczki wszędzie za bardzo przypominały co jemy, ale królik chyba nie za bardzo cierpiał, bo również w zabijaniu Maman Maria jest dobra:) Tak w  ogóle to dzisiaj świetnie jedliśmy, bo na kolację zrobiliśmy risotto z prosciutto. I piliśmy dużo dobrej kawy z pyszną cremą, bo znaleźliśmy biały cukier w naszych zakamarkach- prawdziwy, biały, drobnoziarnisty, europejski i słodki cukier, z którego powstaje prawidłowa crema. Z cukrem afrykańskim jest ciężej, bo jest gruboziarnisty, nie chce się za bardzo rozpuszczać, jest mało słodki i brązowy.
Zmieniając temat na mój ulubiony, w szpitalu pierwszy zabieg ginekologiczny, czyli łyżeczkowanie jamy macicy po poronieniu. Niezapomniane przeżycie zobaczyć to w warunkach afrykańskich: było „prawie” sterylnie. Po powrocie do domu załatwiałam mnóstwo rzeczy, a było to dzisiaj nadzwyczaj trudne ze względu na panujący upał. Nie udało mi się ogarnąć wszystkiego, a teraz i tak jeszcze jesteśmy w trakcie pracy nad nowymi fiszkami do szpitala, bo w środę mam nadzieję na porządną rozmowę z Salome co rzeczywiście możemy zmienić w szpitalu. Chcę jej przedstawić moje propozycje, nowe fiszki, więc trzymajcie kciuki!!!
Wieczorem natomiast po wielkich przebojach ze zdobyciem telefonu, udało się nam zadzwonić do Fiorenzy, nowej wolontariuszki, która przyjedzie w ten piątek- rozmawiał z nią Dani, zużył na nią dużo swojej cierpliwości, zwłaszcza jak musiał jej wytłumaczyć co to jest pesto:) Ale koniec końców to ona zapytała czego nam potrzeba i mogliśmy z czystym sumieniem przedyktować jej naszą listę, więc nie jest  źle!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz