niedziela, 12 lutego 2012

Och, niedziela!

Wreszcie, wreszcie! I pełen relaks- dzisiaj naprawdę nie robiłam nic. To znaczy wyspałam się do ósmej, zrobiłam pranie, poszłam na mszę, a potem razem z Clarą na obiad do sióstr. Potem  przez trzy godziny odpisywałam na maile, ogarnęłam salon, poszłam na adorację. Potem przygotowałyśmy pyszną sałatkę z kapusty, tuńczyka, fasoli i cebuli na kolację- gotowanie na dwie osoby ma zupełnie inny wymiar. Obie z Clarą doszłyśmy do wniosku, że wolimy gotować dla większej ilości osób, bo dla samych siebie to tak jakoś bez sensu:) Teraz czeka mnie wieczór z kartami niedożywionych dzieci i może jakiś film? Jednym słowem- dobry wypoczynek przed kolejnym tygodniem!

1 komentarz:

  1. Jak coś cały czas czytam ten cudny blog! To jest lepsze kompedium kongijskiej wiedzy, niż jakiekolwiek podręczniki, z których uczyłem się na studiach. A swoją drogą, akurat miałem w ten dzień urodziny, dlatego piszę komentarz :) Szkoda, że Vale musiała wyjechać... a tak ogólnie to Gosiu przez Ciebie zachciało mi się w taki sposób ludziom pomagać, znaczy się być w biednym kraju i coś robić dla innych, bo samo krwiodawstwo to trochę słabo jak na moje pomysły i altruizm :)

    OdpowiedzUsuń