czwartek, 2 lutego 2012

Zmiany

Wczoraj wróciła do nas Maman Maria! Od razu można było zauważyć różnicę- z wczorajszego i dzisiejszego obiadu nic nie zostało:) Wreszcie fufu było jadalne, mięso miękkie i omlet zamiast gotowanych jajek. Co prawda żałujemy, że już nie będzie tak czysto w domu jak z Maman Castą, ale nie można mieć wszystkiego, co nie?

Nasze niedożywione dzieci mają się lepiej- chyba skutkuje nie wciskanie w nich kolejnych antybiotyków i chininy. Po ostatniej odmowie s.Salome, dzisiaj jakimś cudem znowu znalazły się jajka, ale największą akcję zaczynamy jutro- rozdawanie PlumpyNut! W zeszłym tygodniu bowiem UNICEF ni stąd ni  z owąd przyjechał z transportem PlumpyNut do Aru, ale przywiózł tylko 100 kartonów, a w każdym po 100 sztuk. To niewiele, bo dziecko dostaje do domu średnio 20-30 sztuk PlumpyNut na tydzień. Ale teraz Madre Tina organizuje sprawę z transportem na kolejne miesiące. Chyba już pisałam, że PlumpyNut w dużych ilościach ma UNICEF w Bunii, ale nie dostarcza go do sąsiednich miejscowości. Natomiast siostry mają swój zakon też w Bunii, a więc trzeba dograć sprawę transportu kartonów z UNICEFU na stację autobusową. Za transport z Bunii do Arua będą płacić siostry, Madre Tina mi to obiecała. Mam tylko nadzieję, że taka ilość jaka jest nam potrzebna zmieści się do autobusu. PlumpyNut to saszetka z wysoko proteinową i wysoko kaloryczną masą na bazie masła orzechowego,  która ma swoje miejsce we wszystkich wytycznych leczenia niedożywienia.

Poza tym ostatnie dwa popołudnia wykorzystałam na nadrabianie zaległości- mój pokój był w opłakanym stanie, musiałam go porządnie posprzątać, oddałam sukienkę do przerobienia, bo jednak mi się nie podobała, odpisałam na maile itp. Mamy też chorą Vale- jest z nią naprawdę kiepsko, ma tyfus, zaczyna się jej chyba też malaria i ma jakąś wysypkę na skórze niewiadomego pochodzenia. Także leczy ją miejscowy lekarz- mąż Elizabeth, przez maila- włoski dermatolog i przez telefon- tamtejszy internista. Ja zbieram to wszystko do kupy i staram się uporządkować, przede wszystkim jednak staram się jakoś ogarnąć Vale, bo jest naprawdę przestraszona. Ale dzisiaj już chyba osiągnęłyśmy plateau i zaczyna się przyzwyczajać do myśli, że musi brać te wszystkie lekarstwa i myśleć pozytywnie…

Wieczorem zrobiłam naleśniki, idą mi coraz lepiej. A teraz pada deszcz- idealnie jak na suchą porę, ale to tylko dlatego, że dzisiaj zrobiłam pranie. Nie wiem czy wspominałam, że nasza pralka SIĘ naprawiła!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz