czwartek, 23 lutego 2012

W pracy (10)

Andru nie żyje- zmarła dzisiaj w nocy, nie udało się opanować gorączki. Taką wiadomość zastałam rano w szpitalu, nie udało mi się nic więcej dowiedzieć. Rano na obchodzie mamy już nie było w szpitalu, tylko to puste łóżko po prawej stronie…Potem użerałam się z pielęgniarkami dlaczego nie wypełniają kart niedożywionych dzieci- wczoraj byłam dwa razy w szpitalu wytłumaczyć to każdej z nowej zmiany i stażyście, który zostawał na noc, ale nie- za dużo wymagam. A potem przychodzi ten koleś z Ministerstwa Zdrowia i to my z Clementiną dostajemy po głowie dlaczego coś nie jest wypełnione.  Merci nadal nie przybywa na wadze, ale chociaż mama tym razem nie mówi o wyjściu ze szpitala, więc może uda się nam ją trochę utuczyć. Dzisiaj nie było też za wiele dzieci niedożywionych, więc mogłyśmy w spokoju je zbadać i zmierzyć, wiele zostało zdeklarowanych jako wyleczone, według nowych kryteriów. Jutro mamy mieć PlumpyNut dla ciężko niedożywionych dzieci i „premiksy”, czyli mieszankę mąki sojowej, cukru i oliwy dla łagodnie niedożywionych. Jestem bardzo ciekawa jak te premiksy wyglądają. Ze szpitala przyjechałam prosto na obiad i zabrałam się za przygotowywanie lekcji angielskiego- miałam dzisiaj dwie: w bibliotece i z Esther i Feliksem. W bibliotece było mało ludzi, gdyż na 15 minut przed lekcją nawiedziła nas prawdziwa ulewa, któa tak głośno uderzała w blaszany dach, że ciężko było siebie usłyszeć. Na szczęście przestało padać i mogliśmy zacząć lekcję, ale było nas bardzo mało. W ogóle dzisiaj dużo padało i chwilami było mi zimno, chyba powoli przechodzimy w porę deszczową. Na kolację Clara znowu zrobiła przepyszne danie- klopsiki z serem i pomidorami, palce lizać!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz