czwartek, 19 stycznia 2012

Łatwo nie jest!

Dzisiaj mały sukces z naszymi niedożywionymi dziećmi. Wreszcie udało się nam z Vale doprowadzić do skutku sprawę z jajkami, przynajmniej na ten tydzień, od jutra już musimy zacząć starania o następny tydzień. Co prawda dzieci pytały gdzie są banany, które zaserwowałyśmy im w zeszły czwartek, bo bardzo im smakowały. Może więc nie było super smacznie, ale za to o wiele bardziej pożywnie! Mogliśmy też użyć naprawionej wagi, a dzięki temu, że teraz pracuję z Maman Clementina, udało mi się nie przepisać każdemu dziecku antybiotyku i chininy…Poprosiłam też o karty obserwacyjne dzieciaków, bo chcę je porządnie przepisać i  o dziwo je dostałam! Także po dzisiejszym poranku pełnym niepokoju i wspomnień zeszłotygodniowej porażki, mała nagroda za wytrwałość. Ale żeby nie było tak dobrze: przyjęliśmy dzisiaj do szpitala dziewczynkę z podejrzeniem wścieklizny i/lub tężca- nie za wiele wiem o tych chorobach, bo u nas się szczepi po każdym skaleczeniu, a dziecko zostało pogryzione przez psa trzy tygodnie temu i nikt się tym nie zainteresował. Z tego co pamiętam, to rokowania są marne, nie wiem czy tutaj da się coś zrobić, ale najlepsze jest to, że rodzina w ogóle nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia: przy wizycie byli uśmiechnięci i żartowali, że dopiero jak się rana po ugryzieniu zagoiła to pojawiły się objawy. Przecież to jakiś absurd! W tej sytuacji pisanie o moich nowych sukienkach jest trochę nie na miejscu, to zderzenie kontrastów jest tutaj przytłaczające…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz