niedziela, 8 stycznia 2012

Upał

Chyba już któryś post miał taki tytuł, ale dzisiaj nie może być inny, bowiem upał był dzisiaj wszechogarniający! Dobrze, że nie pracujemy w niedzielę, bo śmialiśmy się sami z siebie, jak wolno się poruszamy i myślimy- och ciężko było dzisiaj żartować, bo nikt nic nie rozumiał:) W kościele ksiądz dał wycisk- msza trwała 2 godziny i 40 minut. Myślałam, że się roztopię i pozabijam wszystkie dzieciaki, które bez przerwy się wokół mnie kręciły, przechodziły, dotykały mojej białej skóry i ogólnie rzecz biorąc były co najmniej natarczywe- ale oczywiście zachowywałam się bardzo profesjonalnie z ciepłym uśmiechem na ustach:) Na obiad Clara zrobiła przepyszne gnocci, które są niczym innym jak naszymi kopytkami, a więc Agatko już dwa pomysły z głowy- wczorajsze naleśniki i dzisiejsze kopytka. Potem niby miałam wolne popołudnie, ale trzeba było posprzątać pokój, odpisać na maile, pojechać do apteki po lekarstwa dla Maman Aroio i już był wieczór, adoracja i kolacja. I co? Koniec dnia. Chyba jednak czas coś tutaj przyspieszył, bo naprawdę nie wiem gdzie dzisiaj uciekł.





PS. Księże Krzysztofie- doszły do mnie słuchy z mojego niezawodnego źródła, że czyta Ksiądz regularnie bloga, a na potwierdzenie widzę, że udało się Księdzu dołączyć do obserwatorów! Dziękuję bardzo, to dla mnie naprawdę wiele znaczy, i pozdrawiam serdecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz